Żadne z opisanych tutaj wydarzeń nie zdarzyło się naprawdę.
To jedynie fikcja literacka.

Strony

niedziela, 26 stycznia 2014

19.Piotrek, co za szatan cię opętał?



Szłam ze Zbyszkiem przez korytarz, dochodząc do stołówki. Szliśmy w ciszy i w baaardzo wolnym tempie. Dopiero za dwadzieścia minut doszliśmy tam gdzie planowaliśmy. Usiedliśmy na swoim miejscu, a kucharkowe-sprzataczki czyściły stoliki. Patrzyły na nas dziwnie, ale nie zwracaliśmy na nie najmniejszej uwagi. Za jakiś czas zaczęli schodzić się inni siatkarze. Na nasz widok zaczęli się śmiać.
- Długo tu tak siedzicie?- spytał pierwszy Kosa, a inni także zadawali jakieś pytania, ale już nie usłyszałam.
- Tak, od godziny- rzuciłam, a siatkarze wywalili oczy na wierzch.
- Taa? Naprawdę?- spytał niedowierzająco Winiar.
- Nie- rzuciłam i wszyscy wzięliśmy się za jedzenie. Jakoś dłużej nam się to zeszło. Tylko chłopaki zaliczających się do grupy „bardziej ogarniętych”, spokojnych i nie tak odwalających jak niektórzy, poszli pośpiesznie wcześniej. Przy stoliku zostałam tylko ja, Winiar, Ziomek, Zibi, Dziku, Kuraś, Kojot i Igła. Zostało niecałe 10 minut do treningu. Wtedy postanowiliśmy się przebrać. Poszło szybko i za chwilę już wszyscy byliśmy na sali. Znaczy prawie, wszyscy. Byli tylko ci, co ostatni zostali przy stoliku, czyli nasza ósemka. Andrea bardzo się zdziwił, ale i zdenerwował. Ale mimo wszystko trening trwał normalnie. Pod koniec, na sale wpadli chłopaki. Nie ubrani nawet w stroje, wprost przeciwnie, byli ubrani dość… elegancko?
-Chłopaki! Gdzie byliście?!- wrzasnął zezłoszczony Andrea.
- No, ale trener się nie denerwuje. Postanowiliśmy że będziemy bardziej chrześcijańscy no i my żeśmy poszli do kościoła- przemówił Pit, a Bartman i spółka ryknęli śmiechem.
- Czego ryja cieszysz bałwanie?- krzyknął nagle Pit, a cała sala momentalnie ucichła.
- Piotrek, co za szatan cię opętał?- spytał Jarosz.
- Dlatego poszliśmy do kościoła- powiedział dość spokojnie, a Andrea wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć. Złością, nie śmiechem. – No jak mi trener nie wierzy, to mogę opowiedzieć. No to my zjedliśmy szybko śniadanie, poszliśmy umyć zęby, żeby nie było w końcu mieliśmy iść do kościoła, nie? No i poszliśmy. No, i to by było na tyle.
- Dlaczego ja do cholery jasnej miałbym wam wierzyć?!- wrzasnął ponownie.- Chuchnij mi tu!
- No nie, bo ja nie umyłem zębów- wykręcał się podstępnie.
-Przed chwilą powiedziałeś że umyłeś- rzucił trener, a Piotrek się zaburaczył.
- O już mam!- krzyknął i zaczął czegoś szukać po kieszeniach.- No nie! Kosa daj mi swoją karteczkę!
- Nie mam, wyrzuciłem- powiedział.
- Jak mogłeś to wyrzucić?! A ty Możdżon?- dopytywał się zbulwersowany Piotrek.
- Ja nawet nie dostałem! Nie dał mi!- powiedział zasmucony.- A tobie jak dał?
- No właśnie nie dał. Wyrwałem jakiejś dziewczynce, a ona zaczęła płakać. No to wtedy powiedziałem że dostanie w zamian buziaka od Winiara…- zaczął historię Piotrek.
- Ej!- przerwał oburzony Winiarski
- Ale ona powiedziała, że go nie lubi i że ma brzydkie oczy, i że nie umie grać- kontynuował.
- Eeej!- krzyknął ponownie.
- Nie no dobra, nic takiego nie powiedziała, nie wiedziała kim jesteś. No i ja wtedy wsadziłem go do kurtki…- powiedział grzebiąc w jeszcze jednej kieszeni.- Mam!- krzyknął trzymając w górze znalezioną kartkę, podając ją trenerowi. Ten tylko pokiwał głową.
- Wierze wam. Ale za karę przez tydzień na treningu dodatkowe 20 kółek!- krzyknął, ale już było po treningu dlatego udaliśmy się do pokoi.
- Ale sobie wymyślili- rzuciłam wchodząc do pokoju opadając ze zmęczenia na łóżko, lecz za chwilę podniosłam się z niego i poszłam się odświeżyć. Niedługo potem wyszłam z łazienki, a za mną wszedł Zbyszek. Miałam w planach pójść do Pauliny, kiedy zatrzymał mnie Bartman.
- Gdzie idziesz?- spytał, podchodząc do mnie.
- Chciałam iść do Pauliny- powiedziałam, a ten ujął moją twarz w swoje dłonie.- Ty sobie chyba żartujesz?!- krzyknęłam na niego. Ten spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Ściągnęłam jego ręce z mojej twarzy.
- Co ci?- spytał.
- Myślisz że możesz sobie tak całować i mnie i Paulinę kiedy ci się tylko zapragnie? Tak? W takim razie się mylisz!- krzyknęłam na niego a ten na początku udawał że nie wie o co chodzi, ale w końcu odpuścił. Już chciał coś powiedzieć…- Odpuść sobie- rzuciłam i wyszłam z pokoju. Teraz nie miałam nawet ochoty iść do Pauliny. Moim celem było teraz tylko jedno miejsce. 


***
Witajcie! Długo tu mnie nie było, przepraszam. Rozdział krótki, wiem. Ale niczego innego nie mogłam wymyślić. Życzę miłego czytania! :)
Następny? Planowany za dwa tygodnie w sobotę :)

6 komentarzy:

  1. Hahahhahahahhahahahhahah xD
    Lol chciałam hahah napisać przez ch ale nie ważne. Piotrek rozwala system xD.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahha poleglam XD hahah fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! :D Piotrek... no po prostu brak słów xD co za szatan!
    czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest świetny. Opowiadanie jest super, czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    Buziaki :-***

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczyralam! :D Super styl pusania. Zaszokowal mnie Bartek, tym ze na dwa fronty lecial. Zastanawia mnie czy Julka powie prawde siatkarza. Jaki byl jej cel?! Ja chce juz wiedzuec :P Czekam na nasrepny :)
    Buzuaki Lenka :*

    OdpowiedzUsuń