Żadne z opisanych tutaj wydarzeń nie zdarzyło się naprawdę.
To jedynie fikcja literacka.

Strony

sobota, 26 października 2013

13.TY! JAK MOGŁEŚ?! TY KANIBALU!



- Wszem i wobec ogłaszam że już jesteśmy- powiedział Zbyszek wchodząc do pomieszczenia, w którym gnieździli się siatkarze. Usiadł wygodnie, na wolnym miejscu na podłodze, a ja że nie było innego miejsca, usiadłam obok niego.
- Ogłaszam wszem i wobec że widzimy- powiedział Piotrek wyjmując z reklamówki paczkę chipsów.- Spokojnie jemy dopiero pierwszą, bo jak już wcześniej wspomniałem musimy na was poczekać bo w gruncie rzeczy, wy również za ten towar płaciliście, a było by głupio gdybyśmy jedli bez osób, które się na zakupy składały- wymądrzał się Pit, trzymając paczkę w dloniach.
-Piotrek, po pierwsze to Igła to mówił, a po drugie to jako pierwszy się na to rzuciłeś, mówiąc, że skoro nie przyszli to ich problem- poprawił go Winiar, patrząc w jego stronę.
- Ja to zapamiętałem jakoś inaczej- odparł Pit, lekko zawstydzony.- Dobra mniejsza-większość, to ja otwieram.
- Tylko postaraj się cicho, bo Andrea może przechodzić- ostrzegł go Możdżon. Pewnie by nie usłyszał, ale ostrożności nigdy za wiele! Kapitan coś już pewnie o tym wie.
- Dobra-rzucił i zaczął otwierać paczkę. Tsztsztsztsztstzstz…
- PIT TO MIAŁO BYĆ CICHO!- krzyknął na niego Jarosz, który przerwał hałas, spowodowany otwieraniem paczki.
- No a nie było?- zapytał Piotrek, któremu Igła wyrwał paczkę z ręki. Szybkim ruchem ją otworzył i położył na środku, a wszyscy usiedli wokół niej.
- Ej, a my będziemy jeść tylko tak same chipsy?- spytał nagle Łukasz, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego.
- A co? Chcesz jeszcze frytki?- zażartował Guma, a inni tylko wodzili oczami, a to na Łukasza, a to na Gumę.
-Nie chodzi mi o to kretynie! Nie gramy w nic?- przeleciał po wszystkich oczami.
- No możemy pograć w butelkę- zaproponował Kosa.
- Noo, tylko w tym rzecz, że nie mamy butelki.
- No jak to nie!- krzyknął Winiar, który zdjął swoją skarpetkę i rzucił ją prosto w twarz Zbyszka.- Hehehehe… wylosowałem cię. Pytanie czy zadanie?
- Baranie!- krzyknął rozzłoszczony odrzucając skarpetkę.
- Nie ma czegoś takiego!- krzyknął, a Zbyszek rzucił się na Winiara, a ten zamiast krzyczeć śmiał się. Zbyszek walił go lekko pięściami w brzuch, głowę i… te inne. Raz to on leżał na Michale, potem on na nim, i tak znowu. W końcu się ogarnęli i usiedli z powrotem na swoich miejscach.
- Czekaj mam pomysł!- krzyknęłam.- Pit idziesz ze mną!
Pobiegłam z Pitem w odpowiednie miejsce i szybko wróciliśmy do pokoju.
- Gdzie Pit?- spytał Rucek, gdy tylko weszłam do pokoju. No właśnie, weszłam, sama a Pita nie było.
- Ty wiesz, że nie wiem- powiedziałam i zaraz po tym do pokoju prędko wleciał na maksa zdyszany Piotrek.- Gdzie ty byłeś?
- No bo, ja poleciałem na chwilę do Pauli, bo chciałem wziąć klucz od pokoju, bo zapomniałem telefonu, no i ja jestem już przed pokojem i słyszę, jakby ktoś stękał. No i ja wchodzę do tego pokoju, a tam Paulina robi Bartkowi…- przerwał zdyszany, ciągnąć wszystko na jednym wydechu.
- Co mu robi?! Co mu robi?!- dopytywali zainteresowani siatkarze.
- No masaż mu robi!- Taa… entuzjazm chłopaków od razu opadł.- No i Michał miał na mnie czekać, no ale nie poczekał, a ja se biegłem taki samotny, do was.
- Aha. A gdzie ty w ogóle tak byliście?- spytał Kubi.
- No na stołówce. I poprosiliśmy od tej miłej pani…
- Eli?- poderwał się nagle Winiar.
- No Eli- odpowiedziałam, zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi.
- To nie jest miła!
- No dobrze. To byliśmy na stołówce u niemiłej pani Eli, no i poprosiliśmy żeby pożyczyła nam ogórek. A ona tylko na nas dziwnie spojrzała, dała go nam i powiedziała że możemy go sobie zostawić.- dokończyłam, a chłopaki ryknęli śmiechem, zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi… aaaaaaa, zboczeńcy jedni!
- A tak na marginesie, to po co nam ten ogórek?- pytał przez śmiech Bartman.
- Na pewno nie do tego, o czym myślisz!- spojrzałam na niego.- No jak nie mamy butelki, to pokręcimy ogórkiem!
- To od dzisiaj to nie jest butelka, tylko ogórek!- krzyknął ni z tond ni z owąd Łukasz.
- Taaa… to co gramy?- powiedziałam siadając na swoim miejscu, kładąc przez sobą ogórek.- Ja pierwszy.- krzyknęłam. Po kolei zadawaliśmy sobie pytania i wymyślaliśmy głupie zadania. Po chwili zaczęliśmy jeść chipsy. Pit, przez przypadek upuścił jednego z nich.
- Nieeee!!!- wydarł się na cały głos.- Stary nie umieraj! Żyj, oddychaj!
- Piotrek daj spokój to tylko chips- uspokoiłam środkowego, a ten nie dawał za wygraną.
- Nie! To był mój przyjaciel! Co z tego że znaliśmy się tylko 3 sekundy zaraz po otworzeniu paczki, ale to mój przyjaciel! Zrobię mu usta-usta!- krzyknął nachylił się nad chipsem położył na  nim swoje dwa palce wskazujące i zaczął naciskać.- Nie! Połamałem go! Już nigdy mi tego nie wybaczy! Położę go tu niech spoczywa w spokoju.- powiedział smutny i położył go na opakowaniu z dala od innych. Nagle do pokoju weszli Paulina z Bartkiem.
- O macie chipsy!- powiedział Bartek i chwycił za jednego z nich. Biedny jeszcze nie wiedział, że zjadł przyjaciela Piotrka.
- TY! JAK MOGŁEŚ?! TY KANIBALU!- zaczął na niego wrzeszczeć, a Bartek zupełnie nie wiedział o co chodzi.
- Ale co…
- Zjadłeś mojego przyjaciela downie!
- Piotrek, ale nie przeklinamy- uspokoił go Igła jakże kojącym głosem.
- Ale on mi zjadł przyjaciela- powiedział udając płacz. Podszedł do Pauli, usiadł obok niej, położył jej głowę na kolanach i zakrył twarz dłońmi. Paulina zaczęła go głaskać po włosach.
- Stary, zjadłeś mu przyjaciela- powiedział Zati, jakby Bartek popełnił najgorsze przestępstwo świata.
- Ale przecież ja nic nie zrobiłem!- powiedział na swoją obronę.
- Dla mnie to chore, ale wiedz że Piotrek tak łatwo ci tego nie popuści- rzucił Winiar, a Bartek wywalił oczy i głośno przełkną ślinę.
- Cholera, nie dobrze.


***
Witajcie! Rozdział dopiero dzisiaj bo nie miałam internetu ;c Tak sobie myślę i wymyśliłam że rozdziały są dodawane nieregularnie, dlatego będą pojawiać się w soboty, ale mogą być czasami co dwa tygodnie. Przepraszam że krótki, ale szkoła robi swoje, i przepraszam za błędy :) Rozdział moim zdaniem jest beznadziejny i kompletnie nie wyszedł ;c Ale mimo wszystko proszę o pozostawienie po sobie komentarza. Pewnie wiecie jak to cholernie motywuje. 
Życzę miłego czytania!
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
P.S Nie wiem czy spostrzegliście że od jakiegoś czasu pisze "samą Julką". Wcześniej lepiej mi się pisało Paulą, a teraz nią. Piszcie w komentarzach czy wolicie więcej Julki czy Pauli, bo ja już się sama pogubiłam.

środa, 16 października 2013

12.Niee! Już nigdy nie zagram na skrzypcach!



Tak, to on. Andrea. Na szczęście nic nie powiedział tylko uśmiechnął się do nas i poszedł dalej, z drugim trenerem Andreą. Weszliśmy do sklepu, a Bartek wziął koszyk. Ale zaraz po tym szybko wyrwał mu go Igła, który szedł z Ziomkiem go działu ze słodyczami. Podobnie jak wszyscy. Nie boje się użyć określenia, że wkroczyli jak stado bydła i zachowywali się jak dzieci w przedszkolu, które pierwszy raz były w sklepie. Po chwili namysłu szybko pobiegłam za nimi, bo w końcu wszystko mi zabiorą! Oni są zdolni do wielu rzeczy. Szybko chwyciłam swoje ulubione żelki a chwilę potem razem z Gumą staliśmy już przy chipsach. Po chwili dołączyli do nas pozostali. Ustaliśmy wszyscy z rękoma założonymi na biodrach i rozmyślaliśmy które z chipsów mamy wybrać. Wyszło na to, że bierzemy kilka paczek paprykowych no i takich jeszcze innych. Nagle ze sklepowego radia zaczęło grać PSY „Gangam style”. Nagle Kubi spojrzał na nas z bardzo dziwnym, szerokim uśmiechem. Coś wymyślił.
- Diabełki, tańczymy!- powiedział, a wszystkie „Aniołki” wybuchły śmiechem.
- Nie, no Michał, przestań przecież jesteśmy w sklepie- powiedział, co raz to bardziej cichym głosem Zbyszek.
- Jesteśmy akurat w sklepie, a dział z alkoholami jest niedaleko- powiedział Rucek spoglądając w stronę działu. Zmierzyliśmy go wszyscy wzrokiem, a Kuba ruszył głową na znak tego, żebyśmy zaczęli. Niechętnie odsunęliśmy się od stoiska z chipsami i zaczęliśmy dzikie tańce. Jako, że piosenka miała swój własny taniec, właśnie go musieliśmy wykonać. Zaczęliśmy tańczyć, a chłopaki tarzali się ze śmiechu. Dosłownie. Pit tak zaczął się rechotać, że siedział na podłodze i nie mógł się podnieść. Chyba pierwszy raz widziałam go w tak dobrym humorze. Działamy cuda! Tłumy gapiów i gapiotłumów patrzyli na nas jak na debilów. Piosenka w końcu się skończyła. Ruszyliśmy dalej, a chłopaki w dalszym ciągu śmiali się w niebogłosy. Nie zdążyłam w ogóle ruszyć i nagle podeszła do mnie starsza pani z wizytówką w ręku. Pogłaskała mnie po ramieniu i w smutku odeszła. Zaskoczona spojrzałam na karteczkę. Myślałam, że chyba zapadnę się pod ziemię i tam pęknę ze śmiechu. Babcia dała mi wizytówkę od egzorcysty! Wybuchłam głośnym śmiechem nie mogąc się opanować. Chłopaki patrzyli na mnie jak na głupka i podeszli sprawdzić o co chodzi. Pierwszy podszedł Ziomek, ale podobnie jak ja zaczął się śmiać nie mogąc wydusić z siebie słowa. Potem Kurek, Igła, Pit, Kosa, Winiar, Zbyszek i tak dalej, i wszyscy reagowali tak samo. W końcu każdy z nas się nieco opanował i ruszyliśmy dalej. Doszliśmy do kas, a następnie wyszliśmy ze sklepu z pełnymi torbami zakupów. Nie powiem, rachunek był ogrooomny! Byliśmy już przy ośrodku kiedy to nagle… nie no co ja mówię, przecież to było wiadome że coś musi się stać- Winiar podbiegł do krzaków pełen zachwytu.
- Winiar, Dagmary tam nie znajdziesz!- krzyknął Guma, na co wszyscy ryknęli śmiechem.
- Guma morda!- wrzasnął a Guma, posłał mu środkowego palca, lecz Michał już tego nie widział.- Patrzcie, to jest pieczarka!
- A to nie jest grzyb?- spytał Możdżan kiedy Michał pokazał znalezisko.
- Nie to pieczarka!- krzyknął Żygadło przyglądając się grzybowi, pieczarce czy jak kto woli.
- Dobra ogar! To pieczarkowy-grzyb!- wrzasnął Winiar i znowu w śmiech.
- Pieczarkowy- grzyb? Naprawdę?- spytałam nadal się śmiejąc.
- A jak? Albo jak kto woli grzybowa-pieczarka - sam się zaśmiał i zaczął oglądać grzyba.
- I po co to zerwałeś? Tak to by jakaś syrenka zjadła, czy coś- powiedział oburzony Pit.
- Chyba sarenka- poprawił go Igła.
- No a jak powiedziałem?
- Sarenka.
- A to jest jakaś różnica?- face palm. Oni są tacy głupi, czy tylko udają?
- A wracając to, chcę zupę- powiedział dumnie Winiar.
- Eee? Zupę? Z jednego grzyba?- spytał Zbyszek popijając Red Bulla.
- A co? A kto bogatemu zabroni?- odparł biorąc reklamówkę, kierując się do ośrodka do stołówki.
- Dzień dobry!!!- darł się na cały głos.- O witam pani Elżbieto! Przyniosłem pani, znaczy mi, ale pani grzybowego-pieczarka. I teraz niech pani z tego zrobi grzybowo-pieczarkową zupę!- powiedział podając kucharce zdobycz.
- Ale z jednego grzyba nie da się zrobić zupy, i potrzebne są inne składniki, których akurat nie posiadamy- powiedziała kucharka, łapiąc się za głowę. Taa, ta głupota nawet je boli.
- No to byłem przed chwilą w sklepie to nie mogła mi pani powiedzieć co było potrzebne?!
- Ale jak ja niby miałam to zrobić?
- Istnieje coś takiego jak telefon komórkowy!- pokazał swojego IPhona, pani Eli, wymachując jej tym przed nosem.- Nie to nie taki, co mocuje się do ściany, go się bierze ze sobą! Mogła mi panie SMS przysłać, a nie. A jak nie ma pani takiego, to można przecież, ze stacjonarnego! Kiedyś sobie nawet budzik na stacjonarnym ustawiłem i do dzisiaj nie wiem jak.
- Ale to nie było możliwe...
- Ja tu reprezentuje kraj w piłce siatkowej, a pani nawet nie chce się pieprzonej zupy pieczarkowej zrobić!- wydarł się ponownie, na cały głos.- Dobra, już nie chce mi się z panią, gadać, DOWIDZENIA!- powiedział i powrócił do nas. A my jak zwykle tarzaliśmy się ze śmiechu. Wróciliśmy do pokoi, a Winiarski w dalszym ciągu paplał że ta pani nie zrobiła mu zupy. Każdy z nas wszedł do naszego pokoju, no oprócz Kurka, który poszedł do Pauliny, która musiała zostać uzupełniać jakieś papiery.
- On tak zawsze?- spytałam, gdy tylko weszłam do pokoju.
- Ale że kto?- powiedział zdezorientowany Zbyszek, a po chwili sam wybuchł śmiechem.- Nie no co ty, tylko jak mu coś odwali.
- Czyli zawsze- podsumowałam wypowiedź Bartmana.
- Tsaa…
Przez chwilę panowała cisza, kiedy to atakujący podszedł do mnie i wziął na ręce, ta no chyba go powaliło.
-Głupi jesteś? Bo mnie upuścisz!- krzyczałam z przerażenia.
- Jeszcze nikogo nie puściłem spokojnie- uspokajał mnie, posyłając mi szeroki uśmiech. Nagle do pokoju wpadł Ziomek, a dziewiątka od razu mnie upuściła.
- Niee! Już nigdy nie zagram na skrzypcach!- krzyknęłam w dalszym ciągu na podłodze, rozcierając bolące plecy.
- Grasz na skrzypcach?- spytał Zbyszek, a ja odpowiedziałam szybkim „nie”.
- A tak właściwie to co wy w ogóle robicie?- spytał Ziomek, który najprawdopodobniej zaczął coś podejrzewać.
- Eee… no my… bawimy się w Shreka !- krzyknął Zbyszek. Taa, ten to jak coś wymyśli. Najpierw siostra, teraz to, co jeszcze?
- Wiesz, na serio przypominasz mi ogra!- zaśmiał się Ziomek, a ja razem z nim.
- A ty osła wiesz?- zmierzył go wzrokiem.- Czego chcesz?
- Idziecie do Pita i Winiara, wszyscy tam siedzą?
- No patrz jak się stęsknili. Dobra idziemy- zadecydował Zbyszek biorąc bluzę w rękę.
- Ej, no nie chce mi się!- powiedziałam, a Zibi pociągnął mnie za rękę.
- Mają chipsy.
- To idziemy? Na co czekasz!- popchnęłam go w kierunku korytarza, przy okazji zatrzaskując drzwi.
Szybko doszliśmy pod odpowiednie drzwi. Zanim jeszcze weszliśmy postanowiłam, że skoczę jeszcze na chwilkę, do Pauliny, a Zbyszek się uparł, że pójdzie ze mną. Ponownie dotarliśmy do drzwi pokoju Pauliny i bez wahania wtargnęłam do pomieszczenia. Paulina z Bartkiem, leżeli na łóżku i oczywista-oczywistość że nie robili nic innego jak całowanie się. Spojrzeli na nas oboje, a my na nich.
- Czy wy zawsze musicie wchodzić jak się całujemy?- przerwał ciszę Bartek, który nieco się zawstydził.
- Czy wy zawsze musicie się całować jak my wchodzimy?- odpowiedziałam, na co wszyscy we czwórkę wybuchliśmy śmiechem. Przekazaliśmy kochasiom gdzie przebywamy i że mamy chipsy, na co odpowiedzieli że za chwilę będą.
- Należało by zapukać- powiedział Zbyszek zaraz po tym jak wyszliśmy z pokoju.
- Taa…- odpowiedziałam ale tym razem już poszliśmy do pokoju Pita i Winiara.


***
Siemka :) Tak a więc, mamy rozdział 12 :) Mam nadzieję, że fajnie się będzie czytało ;D Tak szczerze mówiąc to ten rozdział jest jak na razie moim ulubionym :) I musicie mi wybaczyć, że ten i poprzedni są krótkie, ale szkoła robi swoje ;/ Życzę miłego czytania!
Pozdrawiam!

niedziela, 6 października 2013

11. Chce Monte!



To dopiero będzie. Strach się bać.
- Pobawimy się w aniołki i diabełki!- krzyknął ponownie, a nasze miny wyglądały mniej więcej tak.
- I że co to niby ma być?- spytał Winiar od niechcenia, bawiąc się sznurkami od bluzy.
- No to jest taka gra, że połowa osób to aniołki, a połowa diabełki i aniołki mówią diabełkom co mają robić, żeby stać się aniołkami- powiedział uradowany Piotrek, wodząc po wszystkich wzrokiem.
- Eee?- jęknął Jarosz, a Piotrek powtórzył swoją wypowiedź tylko, że wolniej.
- I tak nie mamy nic lepszego do roboty, więc możemy się w to pobawić- powiedział Zbyszek.- Tylko ja chce rozkazywać!
- Chyba śnisz, chłopczyku!- odezwał się szybko Piotrek. Piotruś, nie rozpędzaj się tak!- Kto był w klasie A a kto w B?- Wyszło na to, że ja, Winiar, Żygadło, Guma, Kosok, Zbyszek i Kuraś byliśmy w klasie B.
- A więc, A to aniołki, a B diabełki- oznajmił nam Nowakowski.
- Tylko dlatego że ty byłeś w A?- spytał oburzony Winiar, który pragnął być aniołkiem.
- Może…- spuścił głowę pomysłodawca.- Ej, ale żeby nie było, że ktoś oszukuje, to zrobimy tak, że jeśli ktoś nie wykona tego o co go prosimy, albo zrobi swoje to… yyy… to… Stawiają wszystkim po wódce i piwie jak ktoś chce!- o takiego Pita to ja jeszcze nie znałam! Podoba mi się. Wszyscy zgodzili się i czekali na rozkaz.- Dobra to zaczynamy!
- To może, diabełki na dwór!- krzyknął Igła pokazując palcem na drzwi. Spojrzeliśmy na siebie wszyscy i ruszyliśmy w stronę drzwi. Powoli zeszliśmy na dół, a potem na dwór. Poszliśmy pod okno pokoju Ziomka i Igiełki. Chłopaki w tym Paula, stali na balkonie. Ni z tond ni z owąd nagle zaczęło grzmieć. Spojrzeliśmy do góry, na niebo. Były ciemne chmury i zapowiadało się, że będzie ostro padać.
- Ej, za chwile będzie padać! To my wracamy!- krzyknęłam chłopakom i już mieliśmy się zbierać kiedy to nasz kochany Piotrek zaczął coś wymyślać.
- Ej, ej, ej, ej! Nie możecie iść dopóki wam nie pozwolimy! Na tym polega ta gra!- krzyknął Piter posyłając nam szeroki uśmiech. No ja go kiedyś zatłukę no!- Nie pozwalamy im wejść no nie?- szepnął do grupki „aniołków”, a oni tylko odpowiedzieli cichym „nie”. Oj Paulina pożałujesz, zobaczysz!
Staliśmy na zewnątrz rozmawiając. I nagle kolejny grzmot, ostry błysk, i bum…! Zaczęło padać. Spojrzałam na Igłę i Nowakowskiego. Chyba zrozumieli po co się do nich zwracam, a zamiast zgodzić się abyśmy wrócili to posłali złowrogie uśmieszki i pokiwali głową. Szybko weszliśmy pod drzewo, żeby chodź trochę uchronić się przed deszczem.
- Ej pozwoliliśmy wam…- nie zdążył dokończyć Możdżonek, bo zmierzłam go groźnym spojrzeniem.- No dobra…- podniósł ręce w geście obronnym. Chłopaki (i Paula) tak szybko przenieśli się do środka, że nawet nie spostrzegłam kiedy ich głowy wystawały tylko przez okno, a ich twarze, które niewiadomo z czego się ryły.
- Nie możemy wrócić?- spytałam kiedy spojrzałam na Zbyszka.
- No chyba cię popierdoliło! Nie będę im wódki stawiał! No pomyśl!- powiedział do mnie, albo raczej cicho krzyknął Bartman, po czym posłał mi ciepły uśmiech. Usiedliśmy wszyscy wokół pnia drzewa.
- No proszę! Pozwólcie nam wrócić! Tu jest tak strasznie i… mokro!!!- wykrzykiwał na wszystkie strony Bartek, który jako jedyny nie mógł usiąść na miejscu.
- Bartek, spokojnie, to zaraz minie nie… - uspokajał go Łukasz, który odwrócił głowę w jego stronę.
- Co Bartek?! Co Bartek?! A co jak mi pierdolnie w głowę?! Przecież ja mam żonę i dzieci!- spojrzeliśmy wszyscy na Paulinę, a ona była równie zaskoczona tak samo jak my.
- No chyba cie pogrzało!- krzyknęła z góry po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- No dobra, trochę się rozpędziłem, taki monolog z filmu- powiedział spuszczając głowę po czym usiadł obok mnie gdzie było wolne miejsce. Wyjęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam godzinę. Zobaczyłam, że miałam wiadomość od brata, dlatego zaczęłam mu odpisywać.
- Głowa cię boli?! Schowaj to…!- krzyknął, znowu, Bartek kiedy zaważył co robię.
- Bartek!
- Przepraszam- powiedział szybko zaraz po tym jak na niego krzyknęłam i odwrócił głowę w drugą stronę. Ten to jest chyba jakiś uczulony na burze. Poczekaliśmy jeszcze z 15 minut i przestało padać. Chłopaki powiedzieli nam żebyśmy wrócili do pokoju. Mimo tego, że byliśmy pod drzewem byliśmy mocno przemoczeni. Chłopaki mieli z nas niezły ubaw. Skoczyliśmy szybko do swoich pokoi i przebraliśmy się w suche ciuchy. Rzuciłam się na łóżko i patrzyłam się w sufit.
- Co ty robisz?- spytał rozbawiony Zbyszek patrząc co robię.
- Patrzę na sufit. On jest taki… biały- dodałam po chwili, a Zbyszek już całkowicie wybuchł śmiechem.
- Czego się śmiejesz?! Sufit się na ciebie obrazi i będzie czarny!- dodałam.
- Coś ty brała?- spytał siadając obok mnie.
- I jeszcze posądzasz mnie o ćpanie!- krzyknęłam i tym razem sama się zaśmiałam.
- Przecież ja nic nie mówię!
- Ale tak pomyślałeś!
- Wcale nie!- powiedział oburzony.- No może… tak z raz, czy dwa, ewentualnie dziesięć.- dodał na co obydwoje się zaśmialiśmy. Nagle do pokoju wpadli siatkarze z Igłą na czele.
- Idziemy do sklepu?- spytał Jarosz siadając na łóżku Zbyszka.
- No możemy iść- powiedział Zbyszek.
- Chce Monte!- rzucił Bartek, który wkroczył do pokoju.
- To w takim razie idziemy!- powiedziałam wstając z łóżka. Za parę minut już wszyscy byliśmy na dworze. Szliśmy szybkim krokiem, bo robiło się już ciemno. Do biedronki dzieliło nas zaledwie 200 metrów kiedy to nagle ktoś niespodziewanie pojawił się na drodze.


***
Oto jedenastka :D No to chyba na tyle :) O i jeszcze, dziękuję volleyy za podjęcie decyzji ;D No to chyba na tyle. Miłego czytania ;)
Pozdrawiam :)