Paulina:
Przebudziłam
się. Po chwili zorientowałam się, że leżę u siebie na łóżku. O, to pewnie
Bartek mnie przeniósł, kochany jest. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał
godzinę 5:55. Czym prędzej poderwałam się z łóżka, szybko się ubrałam, włosy
spięłam w wysokiego koczka i szybkim krokiem udałam się do recepcji, skąd
mieliśmy rozpocząć dzisiejszy bieg. W końcu obiecałam chłopakom, że będę z nimi
biec. Na schodach zauważyłam już chłopaków, którzy z niecierpliwością czekali
na mnie.
- No
nareszcie. Komuś się chyba zaspało- przywitał mnie Bartek, całując w czoło.
Odpowiedziałam mu uśmiechem i ciepło przywitałam chłopaków i trenera. Za chwilę
rozpoczęliśmy bieg. Tak jak Anastasi powiedział biegliśmy zupełnie inną
ścieżką. Dużo w niej było zakrętów i innych rzeczy przeszkadzających w biegu. Z
cztery razy potknęłam się o wystające korzenie drzew. Siatkarze mieli ze mnie
niezły ubaw.
- Ej, gdzie
jest Michał?- spytał Zbyszek rozglądając się w różne strony.
- A gdzie
jest Michał?- powtórzył Piotrek reagując podobnie.
- Przed
chwilą o to spytałem- powiedział kiwając głową.
- No
przecież tutaj jestem!- odezwał się Kubiak wyłaniając się zza kolegi.
- Nie ty,
głupku!
- Tu!-
odezwał się Ruciak.- Wiem że jestem niski ale bez przesady!
- Nie wy!-
krzyknęłam, nie mogąc przestać się śmiać.
- Więcej
was matka nie miała?!- zakpił Zbyszek, patrząc na Michałów.- Nie ma
Kaniewskiego!
- I
Winiarskiego- dodałam rozglądając się po kolegach.
- Tylko
gdzie oni są?- spytał Igła, spoglądając na nas.
Julka:
Rozglądałam
się we wszystkie strony, bo nie mogłam nikogo znaleźć. Najwyraźniej się
zgubiłam. Paula mówiła, że można się zgubić, ale myślałam że żartuje. Po chwili
namysłu ruszyłam na przód. Przecież kiedyś gdzieś wyjdę, a jak tak, to
bezpiecznie wrócę do ośrodka. Szłam z pięć minut kiedy nagle coś zaczęło się
poruszać w krzakach. Boże, to dzik! Najszybciej jak mogłam wspięłam się na
drzewo. Byłam już dość wysoko więc przestałam. Tu mnie na pewno nie dosięgnie.
- Winiar?-
spytałam kiedy ujrzałam jego sylwetkę na drzewie obok.- Co ty tutaj robisz?
- O, cześć.
Bronie się przed dzikiem a ty?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie, całkiem
zdezorientowany.
- No ja
też.
- Boże to
jest ich dwóch- odparł spanikowany, mocniej przytulając się do drzewa.- Ja nie
chce umierać! Jestem taki młody i piękny! Powiedz Dagmarze, że ją kocham!
- Niby
jak?!- wydarłam się na niego, a ten tylko zmarszczył brwi.
-
Faktycznie, to jej nie mów- przybiłam sobie face-palma i spojrzałam na niego.-
Ty, nie wydaje ci się to podejrzane?
- Ale co?
- No to, że
obydwoje się zgubiliśmy, siedzimy na drzewie, bo bronimy się przed dzikiem,
którego już nie widać?
- Nie-
powiedział po chwili namysłu. Kolejny face-palm.
- Winiar,
dzika nie ma. Ja myślałem, że ty to dzik, a ty że ja- powiedziałam, a ten
spojrzał na mnie wzrokiem WTF?!
- Ty wiesz,
że to może być prawda- odpowiedział w końcu, przestając przytulać drzewo.
-
Schodzimy?
- Nie, bo
będą nam kazali biegać.
- A to tak
się wymiguje od biegania, co?- spytał trener, który niewiadomo skąd pojawił się
pod drzewem, wraz z innymi.
- To już
nie ma tego dzika? Dzięki bogu- powiedziałam, schodząc powoli z drzewa. Trener
tylko spojrzał na nas uśmiechając się pod nosem i wskazując palcem, do przodu
na znak że mamy biec, pierwsi aby się znowu nie zgubić. Po wyczerpującym biegu
dotarliśmy do ośrodka. Tak, jak zawsze w porę na śniadanie. Szybko skoczyliśmy
pod prysznic i na stołówkę. Czas mijał szybko i nim się obejrzałam musieliśmy
iść na trening. Trener nas nie oszczędzał i po wyczerpującym pięciogodzinnym
treningu mogliśmy wrócić do pokoi. Padłam ze zmęczenia na łóżko, podobnie jak
Zbyszek. Spojrzał się w moją stronę i posłał mi ciepły uśmiech.
- Jak na
dziewczynę to całkiem nieźle grasz- powiedział, co wywołało uśmiech na mojej
twarzy.
- Eee?
Dziękuję- odpowiedziałam mu i zaczęłam wstawać, żeby iść do łazienki się
odświeżyć. Tak tylko przypadkowo zerknęłam na Zbyszka. Przyglądał się każdemu
mojemu ruchowi. Bez namysłu weszłam do łazienki, a po krótkim prysznicu
wróciłam do swojej wcześniejszej pracy. Leżenie na łóżku. Po chwili Zibi,
wykonał to co ja i ustał przede mną.
- Wstawaj!-
krzyknął ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.- Mam ci pomóc?-
zapytał, lecz nie dostał odpowiedzi. Szybkim ruchem wziął mnie, przerzucił
przez ramię i doszedł do drzwi.- Teraz idziesz sama, bo będziemy głupio
wyglądać- powiedział, na co odpowiedziałam śmiechem. Wyszliśmy z pokoju Bartka
i Pita. W pokoju byli już prawie wszyscy. Nagle do pokoju wszedł Andrea.
- O,
wszyscy. Jak dobrze, że zacząłem od tego pokoju. A więc, tak dla odmiany macie
dzisiaj zajęcia na basenie. Za godzinkę na dole.- powiedział i znikł tak szybko
jak się pojawił. Chłopaki zaczęli dyskutować, pozytywnie oczywiście i za chwilę
wszyscy poszliśmy do swoich pokojów.
- Ja
pierdole…- powiedziałam gdy tylko weszłam do pokoju. Zbyszek usiadł na swoim
łóżku i spojrzał na mnie.
- I co
teraz zrobisz?- spytał po chwili.
- No co
zrobię, no co zrobię?! Gówno! Będę musiała coś wymyślić!- krzyczałam na niego
jakby to była jego wina. Ten nic nie mówił tylko przyglądał mi się uważnie.-
Nie, boże przepraszam. Nie chciałam, ja tylko kompletnie nie wiem co mam teraz
zrobić.
- Ja nie
umiem ci pomóc. Może już czas powiedzieć prawdę?- powiedział, a ja stanęłam jak
wryta.
- Nie, nie,
nie nie nie! Nie powiem nic- usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać.
Godzina
minęła. Zeszliśmy wszyscy na basen. Usiadłam na widowni, w ubraniu oczywiście,
a jakże inaczej.
- Michał!-
usłyszałam głos trenera, który zaczął się do mnie zbliżać.- A ty czemu nie w
stroju do wody już!
- Ale
trenerze…- zaczęłam niepewnie. Boże trzeba coś wymyślić.- No bo ja jestem
niedysponowany!- wydusiłam po chwili. Boże, nic lepszego nie mogłam wymyślić?!
Taa, ja i moja inteligencja.
- Już nigdy
nie pozwolę wam grać w karty! Jakie wy macie wymysły! Dobra tym razem ci
odpuszczę, bo wiem że zadanie musisz wykonać- uśmiechną się w moją stronę i
poszedł na dół. Tak! Udało się! Jeszcze nie wiem jak to zrobiłam, ale się
udało! Po basenie wszyscy wróciliśmy do pokoi. Zbyszek przez połowę czasu
domyślał się jak mi się to udało. Potem jak zwykle kolacja i znowu wróciliśmy
do pokoju Piotra i Bartosza. Rozsiedliśmy się po pokoju. Obok na szafce stał
laptop.
- Ej wejdę
sobie na fejsa- rzuciłam i za chwilę już logowałam się na facebooka.
Odpowiedziałam na lajki i zaczęłam przeglądać tablicę.
- Na czyim
koncie jesteś?- spytał nagle Kubi, który znalazł się obok mnie. I oczywiście
wszyscy byli tacy ciekawi, że zaraz zaczęli mnie otaczać.
- A… mojej
dziewczyny- rzuciłam szybko. Znowu coś wymyślam.
- Pokaż
profilówkę!- krzyknął zaraz Możdżonek. Wyświetliłam zdjęcie profilowe.
Niechętnie oczywiście. Ale z tego co słyszałam to raczej nikt się nie domyślił,
że to ja.
- Jaka
dupa!- wykrzykiwali po kolei chłopaki. Nie no niech przestaną, bo się
zaczerwienie.
- Ruchałbym-
ujął to Bartek i zaraz dostał po głowie od Pauliny.- Ała! To bolało! Dobra to
nie.
- Dobra daj
mi to teraz ja.- powiedział Piotrek i szybko już był na swoim koncie. Pierwsze
co zrobił to włączył grę. Farm Ville 2 , jeśli dobrze przeczytałam
- O świnia!-
powiedział Jarosz kiedy zauważył zwierzę.
- Masz coś
do mojej świni?- spytał groźnie, przynajmniej w jego mniemaniu, Piotrek.
- Pff…
Farmer się znalazł- rzucił Zbyszek i powrócił na swoje miejsce, podobnie jak
inni. Pit dokończył grę, wyłączył laptopa i położył go obok siebie.
- Mam! Już
wiem co będziemy robić!- krzyknął ni stąd ni z zowąd Nowakowski. Ten jak coś
wymyśli …
***
Heej :) Po pierwsze to mogłabym się tłumaczyć dlaczego rozdział pojawia się dopiero dzisiaj, ale każdy chyba zna powód. Po drugie, to nadrobiłam wszystkie zaległości z waszymi blogami ^^ A więc, mam nadzieję, że się spodoba ;)
Miłego czytania! Pozdrawiam!