Później z chłopakami udaliśmy się jeszcze do miasta,
do jakiegoś kiosku czy coś, bo skarżyli się, że skończyły im się krzyżówki. Nie
było to zbyt daleko, zastanawiałam się właśnie czemu wcześniej tu nie
chodziliśmy, bo było tu dużo więcej sklepów. Nie minęło z półtorej godziny
kiedy już byliśmy w budynku z powrotem. Bylibyśmy szybciej, ale nie obeszło się
bez zajścia do Starbucksa. Udaliśmy się każdy do swoich pokoi, bo przyznaję
było już dość późno.
- Wiesz co było najgorsze w tym wszystkim?- spytał mnie
Zbyszek kiedy przysiadł na swoim łóżku. Spojrzałam w jego stronę.- Że nie
zdążyliśmy na kolacje- zasmucił się, a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- Spokojnie jutro rano nabierzemy podwójną dawkę masy-
rzuciłam i udałam się do łazienki. Kiedy z niej wyszłam już umyta od razu minął
mnie Zbyszek. Opadłam na łóżko i sięgnęłam po swojego laptopa i z nudów
zalogowałam się na wszystko, na czym tylko miałam konto. Zibi długo nie
wychodził, a ja nagle zrobiłam się senna i odkładając laptopa od razu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk budzika. W sumie to był on trochę
dziwny i inny niż zwykle bo brzmiał jakby ktoś wywalił się na podłogę.
Podniosłam głowę. Na ziemi leżał Zbyszek.
- Kurwa, jebane łóżko- spojrzał na mnie, a ja
zaśmiałam się i znów przykryłam się kołdrą, zakrywając nawet głowę. Za chwilę
poczułam że coś mi ją zabiera i za chwilę nie miałam już jej na sobie.
Spojrzałam na zegarek. O nie, spóźnię się na śniadanie. Poderwałam się i w
ekspresowym tempie ubrałam. Wyszliśmy razem z pokoju i na korytarzu spotkaliśmy
chłopaków z którymi udaliśmy się na stołówkę.
Śniadanie minęło jak zwykle. Głośno. Po długich
rozmowach o tak naprawdę niczym, nasze tematy przeszły na rywali z jakimi
mieliśmy rozegrać niedługo pierwsze mecze.
- Czy tylko mi nazwisko Sokolov kojarzy się z szynką?-
rzucił nagle Winiarski i za chwilę wszyscy cisnęliśmy z niego bekę. Po długich
rozmyśleniach stwierdziliśmy że nie tylko jemu. Gadaliśmy jedząc kanapki. Nagle
na stole znalazła się tylko jedna a wszyscy patrzyliśmy na siebie uważnie.
- Jest jedna kanapka- zaczął Ignaczak.- A nas jest…-
przeleciał po wszystkich wzrokiem jakby ich liczył.- dużo. Niemożliwe staje się
możliwe. Mision Impasible.
- Dobra, to kto wypełni naszą misję?- zerkał na nas
Kurek, który jednym okiem nadal patrzył się na leżącą na środku stołu kanapkę.
Oczywiście po chwili zrobiła się wielka kłótnia, kto ma zjeść ostatnią kanapkę.
- Dobra spokój!- krzyknął Zbyszek. Wszyscy
spojrzeliśmy w jego stronę.– Podzielimy się.- powiedział to chyba najpoważniej
jak tylko umiał. Wziął ją na swój talerz i podzielił na tyle osób ile
znajdowało się przy stole. Co jak co, ale „kanapka” nie była zbyt duża.
Skończyło się na tym że każdy zjadł swój kawałek chleba z szynką, po czym od
razu udaliśmy się na trening.
Trener nie dawał nam chwili odpoczynku i po trzech
wyczerpujących godzinach, ledwo co doszliśmy do swoich pokoi. Mimo że byliśmy
mega zmęczeni, za pół godziny wszyscy siatkarze siedzieli już w moim i Zbyszka
pokoju.
- Rynkowy rywal Winiar- przeczytał z krzyżówki Kurek
po czym spojrzał się w naszą stronę.
- Co?- spytał się nagle Misiek W.
- Rynkowy rywal Winiar.
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- Nie rynkowy rywal kropka Winiar tylko rynkowy rywal
Winiar jako jedno zdanie, takie w krzyżówce w tym małym żółtym kwadraciku no!-
zdenerwował się Kurek.
- No to było tak od razu no. Knorr- rzucił szybko
szeroko uśmiechnięty Winiarski i powrócił do rozmowy z Ruciakiem.
- Ej no ale nie…
- Dwa „r”- dodał szybko Jarosz który nawet nie oderwał
wzroku od telefonu.
- Doobra- wpisał hasło po czym zamknął ją i odłożył na
bok. Niedługo potem siatkarze zaczęli powracać już do swoich pokoi, ponieważ
czekała na nas teraz siłownia.
- Nie. Mam. Siły.- rzuciłam się z hukiem na łóżko.
- Daj spokój nie było aż tak źle, bywało gorzej-
uśmiechnął się.
- Serio? Chyba zapomniałeś że nie jestem dwumetrowym
chłopem- odwróciłam głowę i usłyszałam jak się śmieje. Poszłam do łazienki aby
się umyć, a gdy z niej wyszłam stwierdziłam że nie ruszę się nawet na kolacje.
Wyjęłam ulubione żelki Haribo z szafki i zaczęłam je mordować, okrutnie
odrywając im głowy. Nagle usłyszałam głośny krzyk z łazienki i od razu poderwałam
się w biegu w jej stronę. W środku był Zibi.
***
Witajcie! Wiem że obiecuję, a potem tego nie dotrzymuję, ale czekałam do dzisiaj ponieważ nie wiem czy wiecie, że mój blog ma PIERWSZE URODZINY! ;3 Dokładnie rok (i 1 miesiąc) temu dodałam pierwszego posta. Dziękuje Wam bardzo serdecznie za ten cały rok, ponad 26000 wyświetleń, 215 komentarzy i 9 obserwatorów! Jesteście kochani! ;*
a co do tego co jest na górze, nie skomentuję.
Jak Wam mijają wakacje? ^^ Mi osobiście zbyt szybko! ;) Jutro wyjeżdżam do babci i nie będzie mnie długo, dlatego nie wiem kiedy następny, ale tam na wsi, będę miała dużo czasu żeby coś napiać! :D
Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za ten rok! :)
Tak ci tylko przypomnę:
OdpowiedzUsuń-Nie dodawałaś nic od maja (chodzi o poprzedni post)
-Nieprawda dodałam w maju potem w czerwcu i teraz! - Sprawdziłam, dodałaś w maju i lipcu ;p
Nie pamiętam co to za akcja była z tą kanapką ale miałam beke z tego xD
Co Zibi wywalił się pod prysznicem i Julka do niego pobiegła i będą nocne harce? xD
Pozdrawiam!
Razem z Kajdi zapraszamy na kolejny, czwarty rozdział - http://gramy-o-wszystko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że przypadnie do gustu i pozostawisz komentarz, który motywuje do dalszego pisania :)
przepraszam, jeśli już wcześniej dostałaś tę wiadomość od Kajdi :)