Żadne z opisanych tutaj wydarzeń nie zdarzyło się naprawdę.
To jedynie fikcja literacka.

Strony

sobota, 9 sierpnia 2014

27. Czy tylko mi nazwisko Sokolov kojarzy się z szynką?



Później z chłopakami udaliśmy się jeszcze do miasta, do jakiegoś kiosku czy coś, bo skarżyli się, że skończyły im się krzyżówki. Nie było to zbyt daleko, zastanawiałam się właśnie czemu wcześniej tu nie chodziliśmy, bo było tu dużo więcej sklepów. Nie minęło z półtorej godziny kiedy już byliśmy w budynku z powrotem. Bylibyśmy szybciej, ale nie obeszło się bez zajścia do Starbucksa. Udaliśmy się każdy do swoich pokoi, bo przyznaję było już dość późno.
- Wiesz co było najgorsze w tym wszystkim?- spytał mnie Zbyszek kiedy przysiadł na swoim łóżku. Spojrzałam w jego stronę.- Że nie zdążyliśmy na kolacje- zasmucił się, a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- Spokojnie jutro rano nabierzemy podwójną dawkę masy- rzuciłam i udałam się do łazienki. Kiedy z niej wyszłam już umyta od razu minął mnie Zbyszek. Opadłam na łóżko i sięgnęłam po swojego laptopa i z nudów zalogowałam się na wszystko, na czym tylko miałam konto. Zibi długo nie wychodził, a ja nagle zrobiłam się senna i odkładając laptopa od razu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk budzika. W sumie to był on trochę dziwny i inny niż zwykle bo brzmiał jakby ktoś wywalił się na podłogę. Podniosłam głowę. Na ziemi leżał Zbyszek.
- Kurwa, jebane łóżko- spojrzał na mnie, a ja zaśmiałam się i znów przykryłam się kołdrą, zakrywając nawet głowę. Za chwilę poczułam że coś mi ją zabiera i za chwilę nie miałam już jej na sobie. Spojrzałam na zegarek. O nie, spóźnię się na śniadanie. Poderwałam się i w ekspresowym tempie ubrałam. Wyszliśmy razem z pokoju i na korytarzu spotkaliśmy chłopaków z którymi udaliśmy się na stołówkę.
Śniadanie minęło jak zwykle. Głośno. Po długich rozmowach o tak naprawdę niczym, nasze tematy przeszły na rywali z jakimi mieliśmy rozegrać niedługo pierwsze mecze.
- Czy tylko mi nazwisko Sokolov kojarzy się z szynką?- rzucił nagle Winiarski i za chwilę wszyscy cisnęliśmy z niego bekę. Po długich rozmyśleniach stwierdziliśmy że nie tylko jemu. Gadaliśmy jedząc kanapki. Nagle na stole znalazła się tylko jedna a wszyscy patrzyliśmy na siebie uważnie.
- Jest jedna kanapka- zaczął Ignaczak.- A nas jest…- przeleciał po wszystkich wzrokiem jakby ich liczył.- dużo. Niemożliwe staje się możliwe. Mision Impasible.
- Dobra, to kto wypełni naszą misję?- zerkał na nas Kurek, który jednym okiem nadal patrzył się na leżącą na środku stołu kanapkę. Oczywiście po chwili zrobiła się wielka kłótnia, kto ma zjeść ostatnią kanapkę.
- Dobra spokój!- krzyknął Zbyszek. Wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę.– Podzielimy się.- powiedział to chyba najpoważniej jak tylko umiał. Wziął ją na swój talerz i podzielił na tyle osób ile znajdowało się przy stole. Co jak co, ale „kanapka” nie była zbyt duża. Skończyło się na tym że każdy zjadł swój kawałek chleba z szynką, po czym od razu udaliśmy się na trening.
Trener nie dawał nam chwili odpoczynku i po trzech wyczerpujących godzinach, ledwo co doszliśmy do swoich pokoi. Mimo że byliśmy mega zmęczeni, za pół godziny wszyscy siatkarze siedzieli już w moim i Zbyszka pokoju.
- Rynkowy rywal Winiar- przeczytał z krzyżówki Kurek po czym spojrzał się w naszą stronę.
- Co?- spytał się nagle Misiek W.
- Rynkowy rywal Winiar.
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- Nie rynkowy rywal kropka Winiar tylko rynkowy rywal Winiar jako jedno zdanie, takie w krzyżówce w tym małym żółtym kwadraciku no!- zdenerwował się Kurek.
- No to było tak od razu no. Knorr- rzucił szybko szeroko uśmiechnięty Winiarski i powrócił do rozmowy z Ruciakiem.
- Ej no ale nie…
- Dwa „r”- dodał szybko Jarosz który nawet nie oderwał wzroku od telefonu.
- Doobra- wpisał hasło po czym zamknął ją i odłożył na bok. Niedługo potem siatkarze zaczęli powracać już do swoich pokoi, ponieważ czekała na nas teraz siłownia.
- Nie. Mam. Siły.- rzuciłam się z hukiem na łóżko.
- Daj spokój nie było aż tak źle, bywało gorzej- uśmiechnął się.
- Serio? Chyba zapomniałeś że nie jestem dwumetrowym chłopem- odwróciłam głowę i usłyszałam jak się śmieje. Poszłam do łazienki aby się umyć, a gdy z niej wyszłam stwierdziłam że nie ruszę się nawet na kolacje. Wyjęłam ulubione żelki Haribo z szafki i zaczęłam je mordować, okrutnie odrywając im głowy. Nagle usłyszałam głośny krzyk z łazienki i od razu poderwałam się w biegu w jej stronę. W środku był Zibi.


***
Witajcie! Wiem że obiecuję, a potem tego nie dotrzymuję, ale czekałam do dzisiaj ponieważ nie wiem czy wiecie, że mój blog ma PIERWSZE URODZINY! ;3 Dokładnie rok (i 1 miesiąc) temu dodałam pierwszego posta. Dziękuje Wam bardzo serdecznie za ten cały rok, ponad 26000 wyświetleń, 215 komentarzy i 9 obserwatorów! Jesteście kochani! ;*
a co do tego co jest na górze, nie skomentuję.
Jak Wam mijają wakacje? ^^ Mi osobiście zbyt szybko! ;) Jutro wyjeżdżam do babci i nie będzie mnie długo, dlatego nie wiem kiedy następny, ale tam na wsi, będę miała dużo czasu żeby coś napiać! :D
Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za ten rok! :)