Żadne z opisanych tutaj wydarzeń nie zdarzyło się naprawdę.
To jedynie fikcja literacka.

Strony

sobota, 22 lutego 2014

21. Chodzimy?



Nadeszła pora obiadu i wszyscy zeszliśmy na stołówkę. Mimo tego że wcześniej opierdalaliśmy się do woli słodyczami, każdy z nas zjadł obiad normalnie. Później tak jak się umówiliśmy poszliśmy do pokoju Piotrka i Bartka, i zaczęli grać w monopol. Grali we czwórkę: Piotrek, Dziku, Bartman i Jarosz, a reszta przyglądała się grze, albo robiła zupełnie co innego.
Piotrek ustał na polu z napisem „szansa” i wziął kartę z talii położonej na środku planszy.
- Idę…- rzucił, spoglądając na nas, a następnie z powrotem na kartkę.-… do Pekina- powiedział, odkładając kartkę.
- Wow, Piotrek idziesz o dwa pola do przodu, jeee!- rzucił sarkastycznie Bartman i tym razem to on wziął kostki i przeturlał je po podłodze. Łączna suma wynosiła dziesięć.
- Taaaaak!- krzyknął i zaczął się ruszać. Był coraz bliżej niebezpiecznej strefy Jarosza.- Nieeeee!- zajęczał znów gdy, ustał na jednej z nich.
- Opłacało się- uszczęśliwił się Kuba.- Dawaj milion, bałwanie!
- No jak milion- sprzeciwił się Zibi, patrząc na jego pola.
- No bo mam kupione trzy! A jak mam wszystkie to płacisz mi milion!- krzyknął na niego znowu Jarosz. Zibi niechętnie zaczął liczyć swoje „pieniądze”.
- 200, 300, 400… o Jezusiu jak dużo kasy…- marudził zasmucony.
- Nie gadaj tylko płać! Czuje się taki bogaty- uśmiechnęła się Siódemka i złożyła ręce na karku.
Następnym z nich był Kubiak. Nie miał on tyle szczęścia bo wylosował łącznie tylko cztery oczka i miał dublet, dlatego miał rzucać jeszcze raz. Ruszył się jedną kolejkę.
- Czekajcie zaraz sobie dorobię- powiedział gdy przeszedł przez start, rzucił ponownie kostką, a wszyscy spojrzeliśmy na niego z wywalonymi na wierzch oczami.
- Co sobie dorobisz?!- spytał niedowierzająco Ignaczak, przerywając granie w jakąś grę na telefonie.
- No kasę sobie dorobię! No za przejście- krzyknął a wszyscy z powrotem kontynuowaliśmy swoją „pracę”. Potem rzucał Kuba, Pit, Zibi, Dziku i tak przez kolejne dwie godziny. W końcu każdemu z nich znudziła się gra, po jak wszyscy dobrze wiemy, gra się do bankructwa, a każdy z nich miał jeszcze kupę kasy. Później wszyscy poszliśmy do swojego pokoju. Przeleżeliśmy tak do kolacji. Wszyscy udaliśmy się na posiłek, a po tym poszliśmy do pokoju Bartka i Pita.
- Oglądamy coś?- spytałam znudzona.
- A masz jakiś film?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie Ignaczak, który bawił się sznurkami od bluzy.
- Bartek!- krzyknęłam, a ten już wiedział o co chodzi i otworzył laptop, i zaczął przeglądać filmy na urządzeniu.
- Komedie, horrory, filmy sensacyjne, dokumentalne, thrillery…- zaczął wymieniać.
- Bartek!- krzyknęłam na niego, a ten się zamknął. Podeszłam do niego i pomogłam mu wybrać jakiś. Rozsiedliśmy się w wszyscy, a Ignaczak postawił laptop przed nami, tak żeby każdy widział. Padło na „Straszny Film”. Wszyscy mieliśmy niezłą bekę. Obejrzeliśmy go do końca, a chłopakom się wyraźnie spodobało.
- No w sumie to jest jeszcze pięć części- zaczęłam, a oni zadowoleni spojrzeli na mnie, potem na Bartka i kazali mu włączyć następne.
- Ej no! Idzie się ktoś przejść?- rzuciła Paulina, która była widocznie znudzona filmem. Nikt nawet na nią nie zwrócił uwagi.- Piotrek chodź ze mną!- powiedziała, a ten spojrzał na nią.
- Ale ja oglądam!- powiedział i uśmiechnął się.
- To ja mogę iść!- poderwali się równocześnie Bartek ze Zbyszkiem. Spojrzała na nich, a potem na Pita.
- Piotrek- rzuciła błagalnie, a ten niechętnie wstał i wyszedł z nią z pokoju. Od Bartka i Zbyszka aż kipiało ze złości. Zaśmiałam się i oglądałam dalej.
Paulina:
Wyszłam z Piotrkiem z ośrodka i ruszyliśmy przed siebie. Na początku byliśmy cicho i nie rozmawialiśmy ze sobą kiedy to Piotrek zaczął rozmowę.
- Dlaczego akurat ja miałem z tobą iść?- spytał.
- Bo dobrze wiedziałam, że Bartosz ze Zbyszkiem chcieliby iść- rzuciłam, a Piotrek zaczął się śmiać.
- Fajnie wiedzieć- powiedział przez śmiech, w wyniku czego i ja zaczęłam się śmiać.
- No przecież wiesz że żartuję- rzuciłam, a ten posłał mi ciepły uśmiech.
- Wracajmy już- powiedział po trzydziestu-minutowym spacerze. Uznałam pomysł za słuszny i do ośrodka doszliśmy punktualnie na kolację.
Kolejne dni w Spale mijały mi nadzwyczajnie szybko. O dziwo coraz więcej czasu spędzałam z Piotrkiem. On pomagał mi się jakoś odstresować i przestać myśleć o Zibim i Bartoszu, bo mimo wszystko ciągle krążyli po mojej głowie.
Jak co dzień, po kolacji poszliśmy z Piotrkiem na spacer. Gadaliśmy dość długo, po woli przechodząc na tematy o drugich połówkach.
- Chciałbym mieć dziewczynę- rzucił nieco zasmucony.
- Chciałabym mieć chłopaka- rozmarzyłam się tak samo jak on. Spojrzeliśmy na siebie równocześnie.
- Chodzimy?- rzucił, nagle a ja się zaśmiałam.
- Czemu nie- odparłam i złapałam go za rękę. Razem poszliśmy do ośrodka.
Poszłam do swojego pokoju, a Piotrek do swojego uprzednio się z nim żegnając. Było już grubo po dwunastej, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Przez cały czas po głowie chodził mi… Piotrek? Na początku miało to być tylko dla jaj i dlatego żeby mój były i jego była byli zazdrośni, ale po woli zaczynałam czuć do Piotrka coś więcej. Postanowiłam pójść do Krzyśka, bo mimo wszystko był moim przyjacielem. Weszłam po cichu do ich pokoju. Ziomek spał jak zabity, podobnie jak Igła. Podeszłam do niego i zaczęłam budzić, tak żeby nie obudził przy okazji Julki.
- Czego chcesz?- spytał nadal z zamkniętymi oczami. Pewnie nawet nie zauważył że to ja.
- Krzysiek możemy porozmawiać?- spytałam, a ten dopiero otworzył oczy i spojrzał na zegarek.
- Koniecznie teraz? Jest druga w nocy- zauważył i spojrzał na Łukasza.
- To ważne.- powiedziałam, a ten wstał i razem poszliśmy do mojego pokoju.
- Krzysiek- rzuciłam, a ten w tym czasie zdążył już wywęszyć moje żelki.
- Hmm?- powiedział kładąc się na łóżku, otwierając paczkę.
- Czy to możliwe zakochać się w kimś, o którym w życiu nawet nie pomyślałbyś, że możecie być razem, bo traktowałeś go jako przyjaciela?- rzuciłam, a Krzysiek „zadławił” się żelkiem.
- Zakochałaś się w Piotrku?!- krzyknął, a ja go uciszyłam.- Zakochałaś się w Piotrku?- powtórzył tylko o wiele ciszej.
-Nie wiem, chyba tak- spuściłam głowę, a Igła nadal nie dowierzał w to co powiedziałam,
- No, skoro tak, to zacznij z nim chodzić- powiedział i ponownie wrzucił do buzi misiowego żelka.
- No właśnie, ale ja z nim już chodzę…- powiedziałam, a siatkarzowi wyszły oczy na wierzch.
- Że co?!- krzyknął.- Od kiedy?
- No właściwie, to od dzisiaj, znaczy teraz już od wczoraj- powiedziałam, spoglądając na zegarek który wskazywał godzinę 03:15.
- I długo to zamierzałaś przed nami ukrywać?!- spytał, a ja spuściłam głowę.
- Miałam wam powiedzieć, ale…- przerwało mi coś, albo raczej ktoś (czyt. zgraja siatkarzy) wparowali do mojego pokoju.


***
Witam ;> Musicie mi wybaczyć, bo jakoś wena mnie opuściła i nie wraca ;c
Nie spodziewaliście się co do Pauli i Piotrka? Ja też nie, pomysł przyszedł nagle ;> Mam nadzieję że chociaż wam się spodoba ;)
Miłego czytania! 
A no i, pozdrawiam wszystkich którzy w poniedziałek idą do szkoły :D
Pozdruffky <3

sobota, 8 lutego 2014

20. Rewolucja i postęp robią swoje.



Był to park, w pobliżu ośrodka. Usiadłam na jednej z ławek i jak zwykle rozmyślałam nad życiem. W końcu stwierdziłam, że nie będę przez jakiegoś chłopaka płakać, czy coś. Wróciłam do pokoju i weszłam od razu do łazienki. Umyłam się i poszłam spać. Tego dnia wydarzyło się o wiele za dużo.
Obudziłam się w sam raz na śniadanie. Zdążyłam się jeszcze ogarnąć i zeszłam na dół na stołówkę. W połowie drogi dogonił mnie Bartek więc poszliśmy razem. Usiadłam na swoje stałe miejsce. Tradycyjnie nie obyło się bez śmiechu, żartów i słynnych sucharów Ignaczaka. Trener przyszedł do nas wcześniej i powiadomił nas, że treningu dzisiaj nie będzie. Na początku byliśmy źli, bo trzeba było rano wstać, ale przynajmniej cieszyliśmy się że kolejny dzień przeleniuchujemy. Poszliśmy do swoich pokoi. Pogadałam jeszcze z Bartmanem, a ten przeprosił mnie za wczorajszą sytuację. Złapałam za książkę i położyłam się na łóżku. Myślałam że spędzę ten dzień w spokoju. Właśnie… myślałam. Do pokoju jak stado baranów, wpadli siatkarze z Winiarskim na czele. Mimo wszystko uznałam że przeczytam książkę do końca. Chłopaki jakby na przekór specjalnie byli głośno i non stop się wygłupiali. W końcu jak nigdy nastała cisza.
- Ona go zabiła- rzuciłam, a wzroki wszystkich skupiły się na mnie. Wszyscy jakby nie dowierzali w to co powiedziałam.
- No, ale jak to przecież to Manuela, podpuściła Alfonsa, żeby…- powiedział od razu Zibi, który chyba nie do końca w ogóle wiedział o co chodzi. Wszyscy spojrzeliśmy się na Zbyszka, a ten speszył się trochę.- … nie to żebym czytał, widziałem reklamę- rzucił, ale nie wszyscy się na to nabrali. Za moment wszyscy mieliśmy niezłą pompę ze Zbyszka, gdy ten siedział obrażony na drugim końcu łóżka. Zegar wybił godzinę trzynastą i wszyscy zeszliśmy na dół na obiad. Zjedliśmy szybko i poszliśmy z powrotem na górę po pieniądze bo umówiliśmy się że przejdziemy się do sklepu. Kiedy już wszyscy byliśmy na dole, wyszliśmy z ośrodka i poszliśmy przed siebie. Po kilkuminutowej wędrówce zauważyliśmy już pierwsze sklepy. Postanowiliśmy że wejdziemy najpierw do jakiegoś małego kiosku. Piotrek sięgnął po krzyżówkę i otworzył na losowej stronie i przeczytał pierwsze znalezione tam hasło.
- Bulwiaste warzywo do zupy?- przeczytał i rozejrzał się po wszystkich z nas.
- Na ile?- spytałam, a Piotrek znowu wsadził nos w krzyżówki i policzył okienka.
- Pięć!- krzyknął.
- Burak- rzuciłam i poszłam dalej.
- Ty mnie nie przezywaj!- krzyknął ze złością Piotrek, waląc mnie krzyżówkami w ramię.
- Nie, to hasło do krzyżówki Piotrek- powiedziałam z politowaniem, a ten słodko się uśmiechnął.
- Ale może być też… kartofel- rzucił Dziku, a ja wszyscy strzeliliśmy sobie face-palma, włącznie z Piotrkiem. – No co?
- Na pięć, a kartofel ma osiem- rzucił Bartman.
- Ty! W pamięci to policzyłeś?!- spytał zaskoczony, a mimo wszystko zafascynowany umiejętnościami Zbyszka, Piotrek.
- No, miało się tą czwórkę z matmy nie?- przykozaczył i poszedł dalej.
- Nie, miałeś ledwo dwa- rzucił Michał K, a wszyscy ryknęli śmiechem.
- Jezu, macie się kogo śmiać. Każdemu się może pomylić czwórka z dwójką- prychnął i poszedł dalej.
- Tylko tobie- rzuciłam, a Zibi ponownie się fochną.
- Eeej! Patrzcie tu jest monopol!- krzyknął uradowany Piotrek, a za chwilę przy nim stało już rój siatkarzy.
- No to bierz!- krzyknął uradowany Winiarski.
- No dobra, skoro tak nalegasz - długo do nie trzeba było przekonywać. Wziął grę pod ramię i poszliśmy do kas. Każdy z nas zapłacił za swoje zakupy i poszliśmy dalej. Następnym miejscem była biedronka. Tam każdy wybrał sobie co chciał i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Chcecie żelka?- rzucił Kubiak, chociaż chyba nie było to najlepsze pytanie, gdyż spośród nas byli sami żelkopochłaniacze. Otworzył paczkę i powąchał ją.- To tak pięknie pachnie. Jestem anonimowym żelkowąchaczem- powiedział, a wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na głupka. Wszystkim jakoś odechciało się jedzenia żelków.
- Ała- rzucił nagle Piotrek, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego.
- Co ci?- spytałam.
- Nie no tu jest tak napisane!- powiedział wskazując na tabliczkę wywieszoną na bramie.
- A tu Spała- zauważył Winiarski.
- A tu pała!- krzyknął Bartman.
- Rewolucja i postęp robią swoje- podsumował wszystko Ignaczak. Ruszyliśmy dalej. Po kilkunastu minutach doszliśmy do ośrodka. Od razu wszyscy wkroczyli do pokoju mojego i Zbyszka, gdzie włączyliśmy sobie telewizor. Puścili reklamę plusa, gdzie taki czarny baranek tańczył do piosenki „Jak minął dzień”. Za chwile wszyscy już wykonywaliśmy te same ruchy razem z zwierzęciem. Śmiechu było przy tym co nie miara. Później to już tylko oglądaliśmy „Rozmowy w toku” i nabijaliśmy się z chłopaków którzy wyglądem przypominali Justina Biebera.
- Wyglądem to i może go przypominają, ale na pewno nie śpiewem- rzucił, zrezygnowany Zbyszek.
- Czego od nich chcesz? Na pewno śpiewają lepiej od ciebie- rzuciłam, a chłopaki ryknęli śmiechem.
- Dlaczego ty się ciągle ze mnie nabijasz?!- krzyknął splatając ręce na piersi.
- Bo z ciebie są najlepsze beki- dodałam, a ten zrobił dzióbek i odwrócił głowę w inną stronę.
- Love me, love me, say that you love me…- zaczął nucić Bartek.
- Wiesz, jeden mors tak kiedyś robił, a potem okazało się ze zdechł- rzucił Krzysiek, a wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. Bartek przesiadł się do Zbyszka, i również splótł ręce na piersi.
- Kiedyś się zemścimy- szepnął mu i razem obmyślali już plan zemsty.

 ***
Witajcie! Rozdział trochę marny, mimo tego że miałam dwu tygodniową chorobę, ale nic nie mogłam dalej wymyślić. Mam nadzieję że choć trochę wam się podoba. Miłego czytania!
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ!