Nadeszła
pora obiadu i wszyscy zeszliśmy na stołówkę. Mimo tego że wcześniej
opierdalaliśmy się do woli słodyczami, każdy z nas zjadł obiad normalnie.
Później tak jak się umówiliśmy poszliśmy do pokoju Piotrka i Bartka, i zaczęli
grać w monopol. Grali we czwórkę: Piotrek, Dziku, Bartman i Jarosz, a reszta
przyglądała się grze, albo robiła zupełnie co innego.
Piotrek
ustał na polu z napisem „szansa” i wziął kartę z talii położonej na środku
planszy.
- Idę…-
rzucił, spoglądając na nas, a następnie z powrotem na kartkę.-… do Pekina-
powiedział, odkładając kartkę.
- Wow,
Piotrek idziesz o dwa pola do przodu, jeee!- rzucił sarkastycznie Bartman i tym
razem to on wziął kostki i przeturlał je po podłodze. Łączna suma wynosiła
dziesięć.
- Taaaaak!-
krzyknął i zaczął się ruszać. Był coraz bliżej niebezpiecznej strefy Jarosza.-
Nieeeee!- zajęczał znów gdy, ustał na jednej z nich.
- Opłacało
się- uszczęśliwił się Kuba.- Dawaj milion, bałwanie!
- No jak
milion- sprzeciwił się Zibi, patrząc na jego pola.
- No bo mam
kupione trzy! A jak mam wszystkie to płacisz mi milion!- krzyknął na niego
znowu Jarosz. Zibi niechętnie zaczął liczyć swoje „pieniądze”.
- 200, 300,
400… o Jezusiu jak dużo kasy…- marudził zasmucony.
- Nie gadaj
tylko płać! Czuje się taki bogaty- uśmiechnęła się Siódemka i złożyła ręce na
karku.
Następnym z
nich był Kubiak. Nie miał on tyle szczęścia bo wylosował łącznie tylko cztery
oczka i miał dublet, dlatego miał rzucać jeszcze raz. Ruszył się jedną kolejkę.
- Czekajcie
zaraz sobie dorobię- powiedział gdy przeszedł przez start, rzucił ponownie kostką,
a wszyscy spojrzeliśmy na niego z wywalonymi na wierzch oczami.
- Co sobie
dorobisz?!- spytał niedowierzająco Ignaczak, przerywając granie w jakąś grę na
telefonie.
- No kasę
sobie dorobię! No za przejście- krzyknął a wszyscy z powrotem kontynuowaliśmy
swoją „pracę”. Potem rzucał Kuba, Pit, Zibi, Dziku i tak przez kolejne dwie
godziny. W końcu każdemu z nich znudziła się gra, po jak wszyscy dobrze wiemy,
gra się do bankructwa, a każdy z nich miał jeszcze kupę kasy. Później wszyscy
poszliśmy do swojego pokoju. Przeleżeliśmy tak do kolacji. Wszyscy udaliśmy się
na posiłek, a po tym poszliśmy do pokoju Bartka i Pita.
- Oglądamy coś?- spytałam znudzona.
- A masz jakiś film?- odpowiedział mi pytaniem na
pytanie Ignaczak, który bawił się sznurkami od bluzy.
- Bartek!- krzyknęłam, a ten już wiedział o co chodzi
i otworzył laptop, i zaczął przeglądać filmy na urządzeniu.
- Komedie, horrory, filmy sensacyjne, dokumentalne, thrillery…-
zaczął wymieniać.
- Bartek!- krzyknęłam na niego, a ten się zamknął.
Podeszłam do niego i pomogłam mu wybrać jakiś. Rozsiedliśmy się w wszyscy, a
Ignaczak postawił laptop przed nami, tak żeby każdy widział. Padło na „Straszny
Film”. Wszyscy mieliśmy niezłą bekę. Obejrzeliśmy go do końca, a chłopakom się
wyraźnie spodobało.
- No w sumie to jest jeszcze pięć części- zaczęłam, a
oni zadowoleni spojrzeli na mnie, potem na Bartka i kazali mu włączyć następne.
- Ej no! Idzie się ktoś przejść?- rzuciła Paulina,
która była widocznie znudzona filmem. Nikt nawet na nią nie zwrócił uwagi.-
Piotrek chodź ze mną!- powiedziała, a ten spojrzał na nią.
- Ale ja oglądam!- powiedział i uśmiechnął się.
- To ja mogę iść!- poderwali się równocześnie Bartek
ze Zbyszkiem. Spojrzała na nich, a potem na Pita.
- Piotrek- rzuciła błagalnie, a ten niechętnie wstał i
wyszedł z nią z pokoju. Od Bartka i Zbyszka aż kipiało ze złości. Zaśmiałam się
i oglądałam dalej.
Paulina:
Wyszłam z Piotrkiem z ośrodka i ruszyliśmy przed siebie. Na początku byliśmy cicho i nie rozmawialiśmy ze sobą kiedy to Piotrek zaczął rozmowę.
Wyszłam z Piotrkiem z ośrodka i ruszyliśmy przed siebie. Na początku byliśmy cicho i nie rozmawialiśmy ze sobą kiedy to Piotrek zaczął rozmowę.
- Dlaczego akurat ja miałem z tobą iść?- spytał.
- Bo dobrze wiedziałam, że Bartosz ze Zbyszkiem
chcieliby iść- rzuciłam, a Piotrek zaczął się śmiać.
- Fajnie wiedzieć- powiedział przez śmiech, w wyniku
czego i ja zaczęłam się śmiać.
- No przecież wiesz że żartuję- rzuciłam, a ten posłał
mi ciepły uśmiech.
- Wracajmy już- powiedział po trzydziestu-minutowym
spacerze. Uznałam pomysł za słuszny i do ośrodka doszliśmy punktualnie na
kolację.
Kolejne dni w Spale mijały mi nadzwyczajnie szybko. O
dziwo coraz więcej czasu spędzałam z Piotrkiem. On pomagał mi się jakoś
odstresować i przestać myśleć o Zibim i Bartoszu, bo mimo wszystko ciągle
krążyli po mojej głowie.
Jak co dzień, po kolacji poszliśmy z Piotrkiem na spacer.
Gadaliśmy dość długo, po woli przechodząc na tematy o drugich połówkach.
- Chciałbym mieć dziewczynę- rzucił nieco zasmucony.
- Chciałabym mieć chłopaka- rozmarzyłam się tak samo
jak on. Spojrzeliśmy na siebie równocześnie.
- Chodzimy?- rzucił, nagle a ja się zaśmiałam.
- Czemu nie- odparłam i złapałam go za rękę. Razem poszliśmy
do ośrodka.
Poszłam do swojego pokoju, a Piotrek do swojego
uprzednio się z nim żegnając. Było już grubo po dwunastej, a ja nadal nie
mogłam zasnąć. Przez cały czas po głowie chodził mi… Piotrek? Na początku miało
to być tylko dla jaj i dlatego żeby mój były i jego była byli zazdrośni, ale po
woli zaczynałam czuć do Piotrka coś więcej. Postanowiłam pójść do Krzyśka, bo
mimo wszystko był moim przyjacielem. Weszłam po cichu do ich pokoju. Ziomek spał jak zabity, podobnie jak Igła. Podeszłam do niego i zaczęłam budzić, tak
żeby nie obudził przy okazji Julki.
- Czego chcesz?- spytał nadal z zamkniętymi oczami.
Pewnie nawet nie zauważył że to ja.
- Krzysiek możemy porozmawiać?- spytałam, a ten dopiero
otworzył oczy i spojrzał na zegarek.
- Koniecznie teraz? Jest druga w nocy- zauważył i
spojrzał na Łukasza.
- To ważne.- powiedziałam, a ten wstał i razem poszliśmy
do mojego pokoju.
- Krzysiek- rzuciłam, a ten w tym czasie zdążył już
wywęszyć moje żelki.
- Hmm?- powiedział kładąc się na łóżku, otwierając paczkę.
- Czy to możliwe zakochać się w kimś, o którym w życiu
nawet nie pomyślałbyś, że możecie być razem, bo traktowałeś go jako
przyjaciela?- rzuciłam, a Krzysiek „zadławił” się żelkiem.
- Zakochałaś się w Piotrku?!- krzyknął, a ja go
uciszyłam.- Zakochałaś się w Piotrku?- powtórzył tylko o wiele ciszej.
-Nie wiem, chyba tak- spuściłam głowę, a Igła nadal nie dowierzał w to co powiedziałam,
- No, skoro tak, to zacznij z nim chodzić- powiedział
i ponownie wrzucił do buzi misiowego żelka.
- No właśnie, ale ja z nim już chodzę…- powiedziałam,
a siatkarzowi wyszły oczy na wierzch.
- Że co?!- krzyknął.- Od kiedy?
- No właściwie, to od dzisiaj, znaczy teraz już od
wczoraj- powiedziałam, spoglądając na zegarek który wskazywał godzinę 03:15.
- I długo to zamierzałaś przed nami ukrywać?!- spytał,
a ja spuściłam głowę.
- Miałam wam powiedzieć, ale…- przerwało mi coś, albo
raczej ktoś (czyt. zgraja siatkarzy) wparowali do mojego pokoju.
***
Witam ;> Musicie mi wybaczyć, bo jakoś wena mnie opuściła i nie wraca ;c
Nie spodziewaliście się co do Pauli i Piotrka? Ja też nie, pomysł przyszedł nagle ;> Mam nadzieję że chociaż wam się spodoba ;)
Miłego czytania!
A no i, pozdrawiam wszystkich którzy w poniedziałek idą do szkoły :D
Pozdruffky <3