Powróciłam do swojego pokoju w którym o dziwo było już
zupełnie czysto. Tylko meble nadal były tak jak podczas imprezy. Zajęłam się za
przestawianie ich z powrotem tak jak były i nawet nie spostrzegłam kiedy do
pokoju wszedł Nowakowski, który od razu pomógł mi je przesunąć.
- Nie wierze że nawet mnie to zrobiłaś- powiedział,
kiedy już skończyliśmy, a ja zaśmiałam się.
-No wybacz, ale ty przynajmniej nie miałeś takiego
kaca po soku jak chłopaki- wybuchłam śmiechem przypominając sobie jak wyglądali
podczas śniadania.
- Uważaj na siebie mała- rzucił, całując mnie w czoło.
Już zmierzał ku wyjściu kiedy go zatrzymałam.
- O co chodzi?- spytałam, nie wiedząc o co mogło
chodzić chłopakowi.
- Słuchaj, z chłopakami się nie zadziera, zobaczysz że
jeszcze tego pożałujesz- powiedział, rozczochrawszy mi włosy, przy okazji
psując grzywkę, która dzisiaj wyjątkowo mi się układała.
- Ty też w tym uczestniczysz?- spytałam się jego
patrząc się prosto face to klatka piersiowa.
- Ja mam dla ciebie oddzielną karę- uśmiechnął się, po
czym przytulił mnie mocno do siebie, a ja uśmiechnęłam się.
- Piotruś kocham cię, ale puść mnie bo się uduszę-
zaśmiałam się, a ten posłusznie mnie puścił. Wyszliśmy razem na korytarz, po
czym poinformowałam Piotrka że idę do Izy. Ten posłał mi ciepły uśmiech, po
czym skierował się do pokoju Winiarskiego.
Wtargnęłam do jej pokoju bez pytania, na chama, a ta
aż podskoczyła.
- Idziemy na zakupy lamusie?- rzuciłam, po czym
usiadłam na łóżku obok niej.
- Drzwi kurwa w domu nie masz?!- krzyknęła na mnie.-
Możemy iść platfusie.
- Zamknij ryj frajerze- odgryzłam się jej.
- A dojebać ci lamusiaro?- rzuciła, po czym z łazienki
wyszedł Andrzej.
- Ale wy się kochacie- powiedział co wywołało uśmiech
na jego twarzy, a ja z Izą zaczęłyśmy się śmiać.
- To idziemy?- zwróciłam się w jej stronę.
- No- rzuciła, nadal leżąc na łóżku, patrząc coś w
telefonie.
- No to rusz dupę!- krzyknęłam kiedy zauważyłam że
nawet nie ruszyła się z miejsca.
- No idę platfusiaro!- rzuciła w moją stronę poduszką
ale ja złapać i odrzucić szybko w jej stronę.
- Japa!- krzyknęłam.
- Sama japa!- powiedziała, a po chwili już tarzałyśmy
się po podłodze ze śmiechu. Kiedy już się ogarnęłyśmy, Iza założyła bluzę i
skierowałyśmy się do wyjścia.
- Takie rozmowy to u nas norma, przyzwyczajaj się. Idę
na miasto kotku- rzuciła do Andrzeja całując go w policzek, a ten stał z
otwartymi ustami, nie wiedząc co powiedzieć.
Łaziłyśmy po sklepach grubo ponad cztery godziny i
nawet nie spostrzegłyśmy kiedy zegarek wskazywał godzinę dwudziestą drugą.
Kiedy miałyśmy skoczyć do jeszcze jednego sklepu, zadzwonił do mnie telefon. To
był Piotrek.
- Gdzie wy kurwa jesteście?!- usłyszałam w słuchawce
Wronę i Pita. Złapałam się za ucho.
- No w sklepie!- odpowiedziałam im, a Iza podeszła do
mnie bliżej aby słyszeć rozmowę, chociaż usłyszała by ją z odległością kilku
metrów gdyż chłopaki darli mordy niesamowicie.
- Wracajcie do ośrodka- usłyszałam stanowczy ale i
opanowany głos Piotrka.
- Tylko jeszcze…- zaczęła Iza.
- Teraz!- krzyknął Wrona, po czym rozłączyli się.
- Chyba się wkurwili- rzuciłam, a Iza pokiwała głową.
- Idziemy na kawę?- powiedziała, jak gdyby nigdy nic.
- A nie mieliśmy wracać?
- No jedna kawa nikomu nie zaszkodzi, chodź.
Wracałyśmy już do ośrodka z kubkami kawy w ręku. Ja
oczywiście Late, Iza tradycyjnie swoje cappuccino. Skończyłyśmy je pić kiedy
już byłyśmy przed drzwiami wejściowymi. Wyrzuciłyśmy puste kubki do kosza,
zabrałyśmy torby z kupionymi rzeczami i poszliśmy do swoich pokoi.
Na łóżku siedział Piotrek. Pomachałam mu i
uśmiechnęłam się, ale ten minę miał poważną. Odłożyłam torby obok łóżka i
ustałam obok Pita, a ten w tym czasie wstał.
- Martwiliśmy się o was, wiesz?- rzucił nie zmieniając
wyrazu twarzy.
- Oj już Piotruś nie gniewaj się- posłałam mu ciepły
uśmiech i położyłam mu ręce na biodrach, a ten nieco się rozchmurzył i obiął
mnie rękoma. Pocałował mnie po czym nieco się skrzywił.
- Co to jest?- spytał.
- A no właśnie, patrz!- wypięłam mu język.- Zrobiłam
sobie kolczyk w języku!
- Że co kurwa zrobiłaś?!- spytał mega zaskoczony,
wypuszczając mnie z objęć.
- No kolczyk.
- Spytałaś mnie o zgodę?!
- Przecież to moje ciało!- krzyknęłam, a ten
spoważniał.
- Wynoś się stąd!- krzyknął pokazując ręką na drzwi.
- Ale Piotrek w czym ci to przeszkadza?- spytałam
zupełnie nie rozumiejąc jego reakcji.
- Ja chce całować dziewczynę, a nie jakiś metal.
Równie dobrze mógłbym polizać rurkę!- krzyknął, ponownie pokazując na drzwi.-
Wyjdź stąd!
- Ale to mój pokój!- zauważyłam, a ten nadal upierał
się przy swoim.
- To mnie akurat nie obchodzi, wyjdź!- krzyknął, a ja
opuściłam pokój głośno trzaskając drzwiami.
Udałam się do pokoju Winiarskiego i Zagumnego.
Zapukałam grzecznie i usłyszałam głos Gumy.
- Siema- rzuciłam, a chłopaki nieźle zdziwili się na
mój widok.
- Siema mała co tam?- spytał Winiarski wyjmując jedną
słuchawkę z ucha.
- Ej prośbę mam.- zawahałam się.- Mogę dzisiaj z wami
spać?- chłopaki na początku wyglądali na zszokowanych, a potem posłali mi
ciepłe uśmiechy.
- No jasne. A co Piotrek wyrzucił cię z pokoju?-
zażartował Zagumny.
- Noo.
- Ta? Czemu?- zainteresował się Winiarski.
- Bo zrobiłam sobie kolczyka w języku- powiedziałam, a
chłopaki niedowierzali dlatego wypięłam w ich stronę język.
Chłopaki jakoś przekombinowali łóżka tak że mogliśmy
iść spać, chociaż nalegałam że mogłabym położyć się zwyczajnie na fotelu. Kiedy
byłam już opór zmęczona, położyłam się. Ciężko było, ale przeżyłam.
Obudziłam się. Dopiero poczułam jakie łóżka chłopaków
są twarde. Spojrzałam w bok. Kuźwa… łóżko. Podniosłam się na łokciach i dopiero
wtedy zauważyłam że leże na podłodze. Podniosłam się i zwróciłam wzrok na łóżka
chłopaków. Nie było ich tam. Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą. Ruszyłam do
swojego pokoju. Weszłam do łazienki, umyłam się, załatwiłam swoją potrzebę
fizjologiczną, uczesałam się i wyszłam na korytarz. Śniadanie już dawno się
skończyło dlatego ruszyłam na halę. Stanęłam w progu i przyglądałam się grze
chłopaków. Po kilkunastu minutach znudziło mi się stanie i zawróciłam w stronę
swojego pokoju. Po drodze minęłam się z Sokalem, który dał mi stos papierów do
uzupełnienia. Przynajmniej przez najbliższe dwie godziny będę mieć zajęcie.
Jak powiedziałam tak było. Zleciały mi dwie godziny
życia. Wyszłam na korytarz z uzupełnionymi już papierami. Zamyśliłam się i
wpadłam na kogoś, a kartki rozsypały się po całej podłodze. Podniosłam wzrok…
Piotrek. Ukucnął tak samo jak ja i zaczął zbierać porozsypywane kartki.
- Nadal się gniewasz?- spytałam podnosząc głowę.
- Nie- burknął i podał mi poukładane papiery.
- Dziękuję- rzuciłam.
- Gdzie idziesz?- spytał kiedy ruszyłam w stronę
pokoju fizjoterapeuty.
- Do Sokala- zatrzymałam się.- Chcesz iść ze mną?-
spytałam poważnie, a ten uśmiechnął się, obiął mnie w pasie i razem ruszyliśmy
oddać papiery.
Szybko dotarliśmy tam gdzie było trzeba i oddałam to
co miałam fizjoterapeucie. Później wróciliśmy do pokoju, a Piotrek udzielił mi
długiego wykładu na temat kolczyka w języku. Czas tak szybko nam zleciał że
zostało tylko niecałe dziesięć minut do obiadu.
- Nie idźmy na obiad, nie jestem głodny- uśmiechnął
się do mnie Piotrek, kiedy już wstawałam.
- A ja jestem, nie jadłam śniadania- rzuciłam szybko i
skoczyłam jeszcze do łazienki, a kiedy z niej wyszłam Pit patrzył coś w
telefonie. Na mój widok, schował go do kieszeni spodni i chwytając mnie za rękę
ruszyliśmy w stronę stołówki. Usiedliśmy na swoich stałych miejscach, a humor
jak zwykle dopisywał.
- I jak się spało?- spytał Winiarski, który zaczął się
głośno śmiać z Zagumnym. Wypięłam język w ich stronę.
- Twardo- przyznałam, na co całą trójką wybuchliśmy
śmiechem.
Poszliśmy wszyscy do pokoju Piotrka i Bartka, a ja od
razu sięgnęłam po jego laptopa.
- Nie lubię twojej klawiatury, moja jest taka płaska,
a twoja taka wypukła- rzuciłam, zalogowując się na facebooka.
- To po to żebyś lepiej widziała litery- powiedział
odrywając się od rozmowy z chłopakami.
- Ahaa… Sugerujesz że jestem ślepa?- spytałam wrogo, a
ten nie wiedząc co powiedzieć otworzył szeroko oczy, a chłopaki najpierw
zrobili „uu” a potem zaczęli się śmiać.
- Nie no oczywiście że nie- próbował się wyplątać, ale
zrezygnował i powrócił do tematu rozmowy.
Piotrek:
- Ty patrz jakie ma niedopasowane buty do tej sukienki- rzucił Bartek, tak głośno że dziewczyna na dole wypięła mu środkowy palec. Trzymał szklankę napełnioną do ¼ tak samo jak ja, i wypił to małymi łykami, po czym spojrzał na mnie.- Polej no jeszcze tego whisky- rzucił. Wziąłem do ręki colę, po czym nalałem tyle co wcześniej, również sobie.
- Ty patrz jakie ma niedopasowane buty do tej sukienki- rzucił Bartek, tak głośno że dziewczyna na dole wypięła mu środkowy palec. Trzymał szklankę napełnioną do ¼ tak samo jak ja, i wypił to małymi łykami, po czym spojrzał na mnie.- Polej no jeszcze tego whisky- rzucił. Wziąłem do ręki colę, po czym nalałem tyle co wcześniej, również sobie.
- Ej patrz- wskazałem szklanką na przechodzącego
chłopaka.- ma taką samą koszulkę co ty.
- Ale frajer- upił łyka whiskey. Staliśmy oparci
łokciami o parapet na korytarzu.- Ej patrz, jaką ma wielką dupę.
- Ej, ej, ej patrz jaka dupa!- krzyknąłem waląc go w
ramię, chyba trochę za głośno.
- No przecież mówię że duża.
- Nie, że ładna patrz!- krzyknąłem.- Ta blondynka w
sukience w kwiatki!- krzyknąłem ponownie, a ta odwróciła się w naszą stronę.
- No niezła- zaniemówił.- Piotrek, kurwa to Paulina-
rzucił po cichu, a Paula spojrzała na nas wrogo i przyśpieszyła.- Będzie
ochrzan.
- Ej ja stąd zwalam. Idę głównym!
- Ona tędy wejdzie debilu!- krzyknął.- Wychodź przez
okno!
- No chyba cię zgięło! No przecież ja się zabiję, to
jest za wysoko!
- Piotrek- rzucił z dziwnym wyrazem twarzy.- To jest
parter- spojrzałem w dół. Rzeczywiście. Wyskoczyłem z okna, a razem ze mną
Bartek i rzuciliśmy się w bieg, aby być jak najdalej od wkurwionej Pauliny.
Paulina:
- Gdzie jest Piotrek?!- krzyknęłam zdenerwowana, zaraz
po tym jak wtargnęłam Zbyszkowi do pokoju.
- Nie wiem- rzucił przerażony piskliwym głosem.
- Kurwaa- powiedziałam, po czym opadłam na jego łóżko
na którym leżał, z laptopem na brzuchu.
- Co jest?- spytał, odwracając głowę w moją stronę.
- Mam do niego sprawę.
- Mówisz?- rzucił jakby rozmawiał z głupkiem.
Zaśmiałam się i pogadałam z nim jeszcze chwilę po czym pożegnałam się i udałam
się w drogę powrotną do swojego pokoju.
Julka:
- Julka!- usłyszałam głos Pauliny. Odwróciłam się, a
ta biegła w moją stronę, tylko jej tu jeszcze brakowało.
- Co chcesz?- spytałam, kiedy już do mnie podbiegła.
- Co się stało?- spojrzała na mnie troskliwie.
- Nic.
- Gniewasz się na mnie?- poprawiła grzywkę.
- Pytasz się jeszcze?- rzuciłam jej gniewne
spojrzenie.- Dobrze wiedziałaś że podoba mi się Piotrek, a teraz co? Jesteś
sobie z nim jak gdyby nigdy nic.- odpowiedziałam jej na pytanie, które na pewno
by zadała.
- Oj Julka, my chodzimy tylko dla jaj- uśmiechnęła się
do mnie.- Kiedy chce mogłabym z nim zerwać.
- To zerwij- rzuciłam jej od razu, a ta spojrzała na
mnie zaskoczona i spuściła smutna głowę.
- Tak było na początku, ale teraz…- zawahała się.-
Powoli uświadamiam sobie że go kocham.- mówiła to z trudem, ze łzami w oczach.
Podniosła na mnie te swoje niebieskie oczy. To i tak niczego nie zmieniało.
Pokręciłam głową i odeszłam jak najszybciej do swojego pokoju. Zbyszek leżał na
swoim łóżku z laptopem na brzuchu. Trzasnęłam drzwiami, a ten aż podskoczył.
- Kurwa! Czy wy możecie nauczyć się normalnie zamykać
drzwi?!- wrzasnął na mnie. Aha, czyli Paulina była tu wcześniej.
- Przepraszam- opadłam z bezsilności na łóżko.- Co
robisz?- spytałam w końcu.
- Patrzę piosenki na swoim Zibiptopie- uśmiechnął się,
a ja spojrzałam na niego dziwnie.
- Na czym?
- Zibiptopie. A teraz podaj mi mojego Zibifona-
pokazał na telefon znajdujący się na końcu jego łóżka. Zaśmiałam się i
posłusznie podałam to co mi kazał.
- Dawaj namówimy chłopaków na jakieś wyjście-
spojrzałam na niego, a ten uśmiechnął się i za chwile już cała zgraja siatkarzy
była w drodze do miasta.
- Oo kwiatek- spojrzałam kiedy byliśmy już w lesie, a
niedaleko samotnie kwitł mały, biały kwiatek.
- Oo obsikany- rzucił z dziwnym wyrazem twarzy, a
kiedy spojrzałam na niego posłałam mu gniewne spojrzenie.
- Oo geje- zaśmiał się Ignaczak który szedł obok mnie.
Nie trwało długo kiedy to któryś z siatkarzy znów czegoś „nie zrobił”.
- Musisz się o mnie obijać?! Jak boja na wodzie?!-
krzyknął Ziomek do Igły, a za chwilę wszyscy cisnęliśmy z niego niezłą bekę.
- Jakież trafne porównanie profesorze- zaśmiał się
Dziku, a potem wszyscy musieliśmy się zatrzymać, bo nie można było dalej iść.
Żygadło patrzył na nas gniewnie- a przynajmniej udawał- i mimo wszystko widać
było na jego uśmiech, spowodowany docinkami z naszej strony. Kiedy już w końcu
się ogarnęliśmy, poszliśmy dalej. Na malowniczo położonej łące pasły się owce i
inne owcopodobne zwierzęta. Jako że nie było nic ciekawego, każdy od razu
odwrócił wzrok w ich stronę.
- Ejj pomachała mi!- skakał z radości mega
podekscytowany Rucek, na co wszyscy spojrzeliśmy się na ową owce, która po
prostu pasła się trawą i patrzyła na nas zezowato.
- Taa, chyba wymionami- odwrócił wzrok Zagumny, a
wszyscy ponownie ryknęliśmy śmiechem, chociaż w sumie Paweł nie planował aby to
było śmieszne. Dalszą drogę do sklepu (a gdzieżby indziej ;)) pokonaliśmy
rozmawiając między sobą w 2-3 ewentualnie 8 osobowych grupkach. Kiedy w końcu
było widać budynek, od razu przyśpieszyliśmy i nie minęło nawet dwie minuty jak
już byliśmy w jego wnętrzu. Ogólnie to trzymałam się ze Zbyszkiem, dlatego
razem też robiliśmy razem zakupy. Doszliśmy do stoisk z chipsami. Zibi
wyciągnął rękę po paprykowe i spojrzał na mnie. W tym samym momencie poruszyliśmy
charakterystycznie brwiami, dodając głupie uśmieszki i Bartman wrzucił do
koszyka jedną paczkę. Chwyciłam drugą, a wtedy paczki powoli zaczęły spadać w
naszą stronę, niekoniecznie trafiając do koszyka. Jedna, druga, trzecia, aż w
końcu ku naszemu zdziwieniu półka zaczęła się pochylać i w ostatniej chwili
uszliśmy z życiem przed atakiem chipsów. Nic wielkiego się nie stało gdyby,
spadło to cicho, ale narobiło to tyle hałasu, że ludzie którzy w spokoju robili
zakupy, patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale widać było że nawet na ich twarze
wkradały się uśmiechy. Fajnie, śmiać się z ludzi którzy o mało nie zostali
zmiażdżeni przez spadającą na nich górę paczek chipsów i ciężkiej półki, bo
gdyby takie chipsy na nas spadły, to wcale nie było by najgorzej. Zobaczyliśmy
biegnących w naszą stronę stado, a tak naprawdę był to jeden pan przy tuszy,
pracowników ochrony i parę pań pracujących w tym sklepie.
-My przepraszamy, to samo spadło…- zaczął spanikowany
Zibi, z niezapomnianą miną.
-Nie nic nie szkodzi, ta półka często się przewraca.
Wiedziałem że trzeba coś z tym zrobić- uśmiechnął się w naszą stronę pracownik
ochrony, chociaż ja nic śmiesznego w tym nie widziałam. Przestraszyłam się nie
na żarty. Pomogliśmy podnieść mu półkę i chcieliśmy jeszcze pomóc zbierać
chipsy, ale panie powiedziały że one się już tym zajmą, a wyglądały jakby ta
cała sprawa nieźle ich rozbawiła. Podnieśliśmy nasz koszyk i czym prędzej
poszliśmy do innego działu, a kiedy już tam się znaleźliśmy ryknęliśmy głośnym
śmiechem. Z rozbawieniem dokończyliśmy robienie zakupów i spotkaliśmy się z
chłopakami przed sklepem.
-Ej słuchajcie, idziemy z Ziomkiem na chipsy, a tam
normalnie wszystkie na podłodze leżą, no a te panie co je zbierały- jedna nawet
dobra dupa była- wtrącił.- taką bekę z tego cisnęły że myślałem że jakieś
opętane są- powiedział Ignaczak kiedy znalazł się obok nas, a my ze Zbyszkiem
spojrzeliśmy się na siebie i wybuchliśmy głośnym śmiechem.- Taa? Nie mówcie że
to wy?- na to zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej, a do nas dołączyli
pozostali siatkarze. Przechodzący ludzie patrzyli na nas jak na idiotów, ale
będąc z moimi idiotami wszystkiego się można spodziewać. No w końcu nie każdy
na co dzień, dostaje od starszej pani wizytówkę do egzorcysty. Zastanawiam się
tylko co ci ludzie noszą w torebkach.
***
Witajcie po długiej przerwie! ;3 Nie było mnie długo, wiem. Poprzednio pisałam że mam 3 rozdziały do przodu, ale laptop mi się zepsuł i straciłam wszystko co wtedy napisałam. Rozdział trochę dłuższy, mam nadzieję że się spodoba i że ktoś mnie tu jeszcze pamięta ;)
Pozdrawiam!
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!